Brakowało im wtedy, gdy stworzyli nierynkowy system koncesji i pozwoleń, paraliżujący liberalizację sektora usług. Brakowało im także, kiedy bawili się statystykami gospodarczymi, by wejść do strefy euro. Brakowało im również, gdy doprowadzili do powstania ogromnej szarej strefy (ateński budżet traci na unikaniu podatków ok. 10 mld euro rocznie).
Brakuje im go także dziś, kiedy sami paraliżują swój kraj, pogłębiając kryzys gospodarczy. Samodestrukcja, jaką od miesięcy widać na ulicach Aten, odbija się także na wizerunku całej strefy euro. Niestety, według ocen banków inwestycyjnych obok Turcji, Węgier i Rumunii Polska jest w grupie państw rozwijających się najbardziej narażonych na ewentualny negatywny wpływ problemów Grecji. Kapitałem prawie zawsze rządzą emocje. Dlatego wahania złotego w najbliższych miesiącach są nie do uniknięcia.
Jestem przekonany, że to, co widzimy dziś w Europie Południowej, jest dowodem na to, że kwestia długu publicznego będzie kluczowym problemem następnego dziesięciolecia. Za to kraje z niskim udziałem długu do PKB będą miały olbrzymią przewagę konkurencyjną, jeśli chodzi o przyciąganie nowych inwestycji, które tworzą wiele dobrze płatnych miejsc pracy. Warto w Polsce o tym pamiętać i zmniejszać dług, nawet jeśli dziś "wariant uliczny", taki jak w Grecji, nam nie grozi. Mamieni kalkulacją polityczną obyśmy nie zapomnieli o zdrowym rozsądku, bo naszym finansom publicznym naprawdę należy się porządna reforma.