Czarna dziura

Leżymy pomiędzy krajami, które są w stanie zaoferować najwyższe kwalifikacje, a tymi, które mają najtańszą siłę roboczą – mówi rektor Akademii im. Leona Koźmińskiego

Publikacja: 02.11.2010 01:05

Czarna dziura

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

[b]Rz: Niedawno Michał Boni w rozmowie z naszą dziennikarką stwierdził, że licznik długu publicznego, który w centrum Warszawy uruchomił Leszek Balcerowicz, może popsuć wizerunek Polski na rynkach finansowych. Czy pan też widzi takie ryzyko?[/b]

[wyimek]To mit, że wzrost gospodarczy jest tylko tam, gdzie są niskie podatki. Spójrzmy na Skandynawię [/wyimek]

Uważam, że inicjatywy obywatelskie zawsze są pożądane, nawet jeśli są nieco ekscentryczne. Sądzę też, że ten zarzut nie jest trafny. Nie oszukujmy się – liczący się uczestnicy gry na rynkach finansowych nie muszą przyjeżdżać do Warszawy, by wiedzieć, jaka jest sytuacja naszych finansów publicznych.

[b]Czyli nie ciąć, nie reformować?[/b]

Trochę mnie dziwi oczekiwanie radykalnych gwałtownych cięć wydatków. Żaden rząd, który nie ma instynktu samobójczego, nie będzie tego robił. Najpierw trzeba zbudować pewien konsensus, co nad Wisłą nie jest rzeczą najłatwiejszą. Natomiast różne chaotyczne cięcia nie wzbudzą chęci wsparcia ani ze strony szerszej publiczności, ani ze strony liczących się sił politycznych.

[b]Patrząc na ożywienie w gospodarce, raczej nieuzasadnione były porównania obecnej sytuacji na świecie z kryzysem z lat 30. XX wieku?[/b]

Takie porównania okazały się nietrafione, gdyż tamten kryzys był znacznie głębszy. Doprowadził też do zasadniczego zwrotu w polityce gospodarczej. Ten obecny nie ma takiego efektu; żaden New Deal dotychczas się nie wyklarował, a z problemami radzimy sobie wręcz prostacką metodą – za pomocą prasy drukarskiej, która drukuje kolejne miliardy dolarów. Jednak kiedyś trzeba będzie zdjąć ciężar tego długu, co tak naprawdę można zrobić tylko w jeden sposób – za pomocą inflacji. Jest więc pewne, że czeka nas w jakiejś perspektywie fala inflacyjna.

[b]Jednak obawy o wzrost inflacji, zgłaszane już wówczas, gdy w system finansowy wpompowano miliardy dolarów, na razie się nie ziściły.[/b]

Ten proces nie jest taki szybki. Obym był fałszywym prorokiem. Obawiam się jednak, że scenariusz inflacyjny będzie miał miejsce, jak zresztą po każdej wielkiej fali rządowych wydatków.

[b]Kolejny argument, że nie ma sensu nawoływać o reformy, skoro inflacja wszystko załatwi...[/b]

Scenariusz inflacyjny nie jest dobry, ale nie mam pretensji do naszego rządu o to, że nie wykazuje hiperaktywności. Trzeba oczywiście zmniejszyć deficyt, ale konsekwentne zmniejszanie deficytu wymaga naruszenia różnego rodzaju interesów, które są wyborczo ważne, oraz bardzo sprawnej administracji.

[b]Czeka nas więc wyłącznie wizja wyższych podatków?[/b]

To kolejny mit, że wzrost gospodarczy jest tylko tam, gdzie są niskie podatki; spójrzmy na kraje skandynawskie, które rosną mimo wysokich podatków. Uważam, że w razie potrzeby można podnosić podatki, pod warunkiem że skutki tego będą neutralne dla poziomu inwestycji. Jednak naszym największym problemem nie są podatki, ale to, że polska gospodarka nie generuje miejsc pracy. To wynika z jej peryferyjnego charakteru – jesteśmy w czarnej dziurze między krajami, które są w stanie zaoferować najwyższe kwalifikacje, a tymi, które oferują najtańszą siłę roboczą.

[b]Polska gospodarka nie ma też firm, które mogłyby coś znaczyć w regionie. Teraz dużo się mówi o wspieraniu kilku dużych państwowych firm, które utworzyłyby grupę narodowych czempionów. Warto to robić?[/b]

To może mieć pewien sens. Należy ubolewać, że takim czempionem nie stał się Orlen, choć mógł, gdyby w pewnym momencie postawił na wspólne inwestycje z Austriakami i Węgrami. Sądzę, że również PZU miałoby szansę stworzyć grupę ubezpieczeniową na europejską skalę, gdyby nie było spętane wieloletnim, absurdalnym sporem. Dobrze więc, że ktoś pomyślał, by nie marnować więcej takich szans. Utworzenie narodowych czempionów jest więc możliwe, ale pod jednym warunkiem: jeśli powstanie silny, państwowy czempion, to zostanie on jak najszybciej sprywatyzowany. Wtedy będziemy mogli mówić o autentycznym czempionie, a nie o dużej tłustej krowie, którą wszyscy chcą doić.

[b]Co zrobić, by gospodarka generowała więcej miejsc pracy?[/b]

Jest tylko jedna droga – duże inwestycje w edukację i naukę. Brakuje nam uczelni najwyższej światowej klasy i liczących się w świecie ośrodków badawczych. A dopiero one mogą stworzyć potencjał, który przyciągnie innowacyjne inwestycje.

[b]Wierzy pan w zdrowy sojusz biznesu i polityki? [/b]

Nie widzę tego optymistycznie, a to ze względu na zaszłości, które obie strony nauczyły wzajemnego braku zaufania. Na przełamanie tej nieufności potrzeba dużo czasu. Trudno wskazać na świecie modele do dokładnego naśladowania, ale jest faktem, że np. rząd Francji niezwykle skutecznie i aktywnie zabiega o interesy francuskich firm. Każda oficjalna wizyta prezydenta czy ministra wiąże się z listą spraw ważnych dla biznesu, które stara się on popchnąć. Uważam, że to dobra zasada.

[b]

Czy podczas prywatyzacji państwo powinno być neutralne, czy może się opowiedzieć po którejś ze stron? Mamy teraz przypadek Enei, o którą zabiegają prywatny polski inwestor i firma z 30 proc. udziałem Skarbu Państwa Francji. Na razie do wyłącznych rozmów został wybrany Jan Kulczyk.[/b]

Trzeba odpowiedzieć na pytanie, jaki skład właścicielski jest najbardziej pożądany w tej firmie, biorąc pod uwagę transfer technologii, możliwości inwestycyjne i stabilność rozwoju. Niekiedy warto wspierać firmę prywatną, a czasem warto stworzyć korzystne warunki dla zagranicznego inwestora, jeśli oferuje on ciekawe rozwiązania.

[b]PKO BP miał wsparcie Ministerstwa Skarbu w swych staraniach o przejęcie BZ WBK. Podobno nawet minister finansów dzwonił w tej sprawie do swojego odpowiednika w Irlandii. Dobrze zrobił?[/b]

Tak. Po pierwsze wydaje mi się, że pewna część sektora bankowego powinna być pod kontrolą państwa. Nie jestem zwolennikiem nacjonalizacji całego sektora finansowego, ale stworzenie dużego silnego banku pod pewną kontrolą państwa jest rozsądne. Tym bardziej że Polska ma dość rozdrobniony sektor bankowy, więc pewna konsolidacja jest wskazana. Dlatego uważam telefon ministra Rostowskiego za całkowicie naturalną rzecz.

[b]Jednak prof. Leszek Balcerowicz twierdzi, że ministrowie nie powinni nawet myśleć o takim wsparciu.[/b]

Prof. Balcerowicz ma skłonność do radykalnych poglądów, które trzeba moderować...

[b]Czy w Polsce może powstać firma taka jak Apple czy Google?[/b]

Aby stworzyć takie firmy, trzeba też mieć ambicje; brak ambicji jest podstawową przyczyną niepowodzeń, a my przyzwyczailiśmy się, że jesteśmy tacy niepozorni, mało ważni...

[i]—rozmawiali Anita Błaszczak i Jakub Kurasz[/i]

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Andrzej K. Koźmiński, profesor nauk ekonomicznych w dziedzinie zarządzania.

Jest rektorem Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, czołowej prywatnej uczelni w Polsce. Jej studia z zarządzania i program Executive MBA po raz kolejny znalazły się w tym roku w światowej czołówce rankingów dziennika „Financial Times”. Jest przewodniczącym rady nadzorczej Telekomunikacji Polskiej i członkiem RN Banku Millennium. [/ramka]

Opinie Ekonomiczne
Valdis Dombrovskis: Ograniczenie biurokracji pomoże zbudować zamożniejszą Europę
Opinie Ekonomiczne
Kryptowaluty: ostrzegam przed wpuszczaniem ryzyka do banków
Opinie Ekonomiczne
Tusk angażuje Brzoskę do deregulacji. Dobry ruch
Opinie Ekonomiczne
Polityczne DNA państwowych spółek
Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Wydajność pracy kluczem do wzrostu gospodarczego?