Szkodzą im polscy politycy fundujący przez lata państwowym spółkom prawdziwą karuzelę zmian na stanowisku prezesa, szkodzą polityczne rozgrywki między Białorusią a Rosją, sprawiające, że biegnąca przez Polskę północna nitka ropociągu Przyjaźń traci na znaczeniu jako korytarz transportowy czarnego złota. Naftoport i PERN są ofiarami reżimu Łukaszenki, który ciężko znosi odstawienie przez lata serwowanej mu przez Kreml kroplówki w postaci taniej ropy i gazu i w ramach negocjacji nowych cen za surowce zwykł co pewien czas podkradać transportowany przez Białoruś towar, zmuszając Rosjan do wyłożenia miliardów dolarów na budowę alternatywnych kanałów eksportu surowców. Polskie spółki są ofiarami rosyjskich polityków niewahających się promować zaprzyjaźnionych handlarzy ropą i kontrolowane przez nich terminale przeładunkowe.
W końcu PERN i Naftoport za swoją obecną sytuację mogą złożyć serdeczne podziękowania tym polskim decydentom, którzy blokując dostęp do naszego sektora naftowego inwestorom z Rosji, nie związali interesów rosyjskiego kapitału z interesami polskich państwowych spółek.
Jaki los czeka Naftoport i PERN? Nawet jeżeli będą pracować mniej intensywnie, zleceń nie zabraknie. Będą dostarczać surowiec polskim rafineriom i tym we wschodnich Niemczech. A jeżeli przyjaźń Hugo Chaveza z Łukaszenką będzie kwitła, to kto wie, może będzie się opłacało zawrócić bieg ropy w wysychającej Przyjaźni i zarobić na przesyle wenezuelskiego podarunku dla białoruskiej autokracji? W naftowym biznesie już nie takie rzeczy widziano.