Może się jednak za nią kryć ziarno prawdy, tym bardziej że ostatnio spółki ze znaczącym udziałem Skarbu Państwa stały się nadzwyczaj aktywnym graczem na rynku fuzji i przejęć i chcą się liczyć w procesach prywatyzacyjnych. Wystarczy przypomnieć sprzedaż Energi koncernowi PGE, która została jednak zablokowana przez UOKiK, KGHM kupujący akcje Tauronu, tarnowskie Azoty ogłaszające wezwanie na akcje Polic, Zakłady Chemiczne Puławy przejmujące od Ciechu gdańskie Fosfory, Fundusz KGHM TFI kupujący od Skarbu Państwa kolejne uzdrowiska... Tę listę można by ciągnąć dalej. Skądinąd ogromną aktywnością charakteryzują się też zagraniczne koncerny państwowe.
Choć oczywiście prywatne jest lepsze i bardziej efektywne od państwowego, nie ma problemu, gdy takie operacje to efekt normalnej gry rynkowej (choć trudno z czystym sumieniem uznać za pełnoprawną prywatyzację przejmowanie sprzedawanych przez państwo spółek przez kontrolowane przez państwo koncerny). Ostatecznie trudno firmom odmawiać prawa do ekspansji tylko z racji struktury właścicielskiej.
Mamy jednak teraz do czynienia z nowym zjawiskiem - oto kontrolowane przez państwo spółki przejmują od szwedzkiego Vattenfalla sprywatyzowane wcześniej aktywa energetyczne. W ewentualnym mariażu Tauronu i Bogdanki także kontrolowana przez państwo spółka przejęłaby taką, której prywatyzacja była przeprowadzona modelowo i z którą Skarb Państwa zdążył się już pożegnać. Czyżby czekało nas więcej państwa w gospodarce?