Wspominając wydarzenia z czasów spowolnienia gospodarczego z 2009 r., nie ma już wątpliwości, że naszej gospodarce nie pomaga zdominowanie sektora bankowego przez wielkie zagraniczne instytucje, szczególnie w czasach, gdy popadają one w kłopoty finansowe. W obliczu groźby kolejnego kryzysu sytuacja ta może się powtórzyć w jeszcze ostrzejszej formie. Problemy europejskiego sektora bankowego zamiast maleć narastają. W tej sytuacji może się okazać, że polskie banki kontrolowane przez zagranicznych właścicieli nie tylko ograniczą akcję kredytową, ale też będą zmuszane do finansowego wspomagania swoich właścicieli. To oznacza, że kłopoty europejskiego sektora bankowego mogą się przerzucić na nasz.

Dlatego pomysł, by wykorzystać obecny czas i przejąć przynajmniej niektóre z banków, jest wart przynajmniej rozważenia. Problemem jest tylko to, że w obecnych warunkach może to oznaczać nacjonalizację sektora bankowego. A do tego nie powinno się dopuścić.

Polskie banki są w zdecydowanej większości bardzo efektywnymi instytucjami. Nie powinno być kłopotu z pozyskaniem kapitału na ich zakup, nawet jeśli trzeba będzie zebrać kilkanaście miliardów złotych. Problemem jest, kto ma kontrolować takie banki kupione za rozproszony kapitał. PKO BP czy PZU pewno byłyby dobre jako ośrodki konsolidacji sektora. Ale najlepiej byłoby znaleźć dużych prywatnych inwestorów, a takich w Polsce nie ma. Leszek Czarnecki w ubiegłym roku usiłował włączyć się do walki o BZ WBK, ale teraz ma raczej wystarczająco duże kłopoty z Getin Bankiem. Zygmunt Solorz (właściciel niewielkiego Invest-Banku) zajęty jest Polkomtelem. Nie wydaje się, by któryś z pozostałych najbogatszych Polaków miał aspiracje do odegrania ważnej roli w sektorze bankowym.

W tej sytuacji trzeba liczyć na udział w prywatyzacji menedżerów. Wsparciem dla nich mogą być nie tylko zagraniczne prywatne fundusze, ale też polski rozproszony kapitał. Mamy już w naszym sektorze kilku menedżerów, których doświadczenie i renoma mogą być gwarancją powodzenia takich operacji.

Ważne, by państwo wsparło takie działania. Ale to zaangażowanie nie powinno być za głębokie - chodzi o co najwyżej objęcie mniejszościowych pakietów. Trzeba dbać, by akcja odzyskiwania banków nie musiała oznaczać nacjonalizacji, a potem kolejnej prywatyzacji poprzez sprzedaż zagranicznym bankom.