– Najtrudniejsza jest zawsze zmiana mentalności, przyzwyczajeń, którymi od wielu dekad nasiąkali ludzie – mówił krótko po prywatyzacji firmy i przejęciu sterów w polskim zakładzie włosko-brytyjskiego helikopterowego giganta AgustaWestland. Od kilkunastu miesięcy operuje na żywym organizmie: musiał oddzielić i zlikwidować kolejne przybudówki i socjalne instytucje, które od półwiecza kojarzyły się z powinnościami państwowego przedsiębiorstwa, a w nowym, kapitalistycznym wcieleniu PZL Świdnik były tylko balastem dla biznesu.
Prezes Majewski już wiele lat temu zrozumiał, że tylko współpraca z zagranicą zapewni podlubelskiej firmie przetrwanie. Krok po kroku odbudowywał potencjał helikopterowej spółki po ustrojowej zmianie, która dla świdnickiego zakładu oznaczała kompletne załamanie rynków wschodnich i drastyczną redukcję zamówień wojskowych.
Kiedy branża się globalizowała i nawet konkurenci dzielili kosztami projektowania nowych śmigłowców, doprowadził do stworzenia siłami jednego zakładu nowego helikoptera. SW 4 został skonstruowany w lubelskiej firmie od podstaw. Przekonał też wojsko do zamówienia uzbrojonej wersji Sokoła – innego śmigłowca produkowanego przez Świdnik. Projekt o kryptonimie „Głuszec" został przyjęty, pierwsze bojowe helikoptery są już w polskiej armii. Za jego rządów PZL Świdnik stały się potęgą kooperacyjną. Przemyślane inwestycje spowodowały, że dziś firma jest największym w naszej części Europy centrum obróbki kompozytów – wytrzymałych, nowoczesnych tworzyw, z którymi awiacja wiąże swą technologiczną przyszłość.
Firmą kieruje już 20 lat. Przez ten czas zyskał grono zagorzałych zwolenników i przeciwników. Niechętni Majewskiemu zarzucają mu nadmierną ostrożność i konserwatyzm. Zwolennicy w strategii drobnych kroków wiodących ku aliansowi z zachodnim partnerem widzą przejaw racjonalności.
Majewski już dawno zrozumiał, że nawet tak duża firma jak świdnickie PZL nie poradzi sobie w pojedynkę, jeśli ma ambicję budowania śmigłowców. Zabiegał więc o inwestora, który mógłby Świdnikowi zapewnić rozwój. – Dobry inwestor to taki, który dysponuje technologiami i otworzy lubelskiej firmie dostęp do nowych rynków – twierdził. AgustaWestland, nowy właściciel Świdnika, zdaje się spełniać te warunki. Po przejęciu PZL Świdnik Włosi zapowiadali, że polski zakład uczynią produkcyjnym filarem koncernu. Inwestycje rzeczywiście wystartowały. Jednak firmę wciąż czeka wiele zmian i zapewne wstrząsów, jak ten obecny, na tle protestów płacowych.