Summa technologiae

Andrzej K. Koźmiński Prezydent Akademii Leona Koźmińskiego

Publikacja: 08.05.2012 04:32

Kiedy w 1964 roku ukazał się tom esejów Stanisława Lema „Summa technologiae" takie pojęcia jak „rzeczywistość wirtualna", „nanotechnologia" czy „sztuczna inteligencja" dopiero zyskiwały sobie prawo obywatelstwa.

A jednak Lem już wówczas zaproponował nam obraz cywilizacji opartej na nowych technologiach. Brakuje dziś takiej refleksji.

Truizmem jest, że dalszy rozwój i postęp cywilizacyjny zależy od innowacji. Te zaś polegają w przeważającej mierze na kreowaniu wartości i pracy poprzez zastosowanie technologii w niespotykany dotąd sposób. Podstawowe znaczenie posiadają tzw. technologie rdzenne, czyli takie, które znajdują zastosowanie we wszystkich lub niemal wszystkich dziedzinach ekonomicznej i społecznej działalności człowieka, a zarazem są idealną podstawą przedsiębiorczości. Google, Apple czy Facebook stanowią najlepsze tego przykłady.

Najważniejsze rdzenne technologie, które odegrają podstawową rolę już w niedalekiej przyszłości, to między innymi: inżynieria materiałowa obejmująca także wytwarzanie materiałów biointeraktywnych i inteligentnych, niekonwencjonalne wytwarzanie, przesyłanie i magazynowanie energii, robotyka i automatyka obejmująca tworzenie systemów inteligentnych, a nawet autonomicznych, nanotechnologia, optotronika, megasystemy informacyjne, genomika i biotechnologie.

Przełomowe osiągnięcia we wspomnianych wyżej dziedzinach pojawiają się jedynie w czołowych ośrodkach naukowych świata. Ale ich wykorzystanie stanie się coraz szybsze i coraz powszechniejsze na całym świecie. Krajom, w których się pojawi, przyniesie rozwój.

Ten pozytywny efekt zależy od trzech czynników: po pierwsze, od poziomu wiedzy, wykształcenia i umiejętności, po drugie od klimatu przedsiębiorczości i warunkujących go rozwiązań instytucjonalnych, po trzecie wreszcie, od gałęziowej struktury gospodarki. To zaś wymaga harmonijnego połączenia rynku i działalności regulacyjnej państwa inspirowanej triadą długofalowej i stabilnej polityki naukowej, przemysłowej i edukacyjnej. Nie mamy jej. Gdyby jakimś cudem pojawiła się jutro u nas elektrownia jądrowa, to wraz z nią musiałoby się pojawić kilkutysięczne miasteczko francuskie, koreańskie lub amerykańskie. Do obsługi elektrowni potrzeba bowiem kilku tysięcy wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Tych specjalistów u nas nie ma. Nie ma zresztą nawet tych, którzy mogliby ich wykształcić.

Kiedy w 1964 roku ukazał się tom esejów Stanisława Lema „Summa technologiae" takie pojęcia jak „rzeczywistość wirtualna", „nanotechnologia" czy „sztuczna inteligencja" dopiero zyskiwały sobie prawo obywatelstwa.

A jednak Lem już wówczas zaproponował nam obraz cywilizacji opartej na nowych technologiach. Brakuje dziś takiej refleksji.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Marek Kutarba: Okręty podwodne ważniejsze od apache'ów
Opinie Ekonomiczne
Moja propozycja dla zespołu Brzoski: prywatyzacja przez deregulację
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jak osuszyć ocean biurokracji i wyjść z cienia Ameryki
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Depresja gospodarczego mocarstwa
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Ptak-Iglewska: Ataki na 800 plus, czyli jazda rydwanem uprzywilejowanych
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”