Dlaczego? Na to pytanie łatwo odpowiedzieć: bo rozwój lotnictwa w Polsce hamują dziesiątki przepisów, podatki, opłaty. Nie mówiąc już o tym, że paliwo lotnicze z niewiadomego powodu należy w Polsce do najdroższych w Europie. Na wtorkowej konferencji IATA (Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych) w Warszawie jednakże chwalono także polskie władze. Przede wszystkim za to, że obecny prezes Lotu, Marcin Piróg jest najdłużej urzędującym szefem Lotu od 8 lat. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, a jest taka szansa, bo Lot poprawia wyniki, to Piróg jest w stanie dotrwać przynajmniej do 24 miesięcy na tym stanowisku. To w ciągu tych 8 lat już będzie rekord absolutny. Mała w tym zasługa władz, które wreszcie zrozumiały, że najlepiej jest nie przeszkadzać, większa samego Lotu, który wiedząc, że jest skazany na przejęcie przez którąś z konkurencyjnych linii, robi wszystko, żeby to przejęcie odbyło się na jak najlepszych dla Lotu warunkach.
Czyli gorzej być nie może? Może! Wtedy, kiedy Unia Europejska w pełni wprowadzi już opłaty za korzystanie z usług tej branży. Małe pocieszenie, że dodatkowy podatek będzie tak samo bolał największą konkurencję.
Czy może być lepiej? Oczywiście. Jeśli tak na serio zastanowią się wszyscy, którzy mają w tej sprawie naprawdę coś do powiedzenia.
Bo nie ma powodu, aby Komisja Europejska każdą transakcję pozbycia się zbędnego majątku przez Lot badała, czy przypadkiem nie jest to pomoc publiczna. Gdyby nie nakładała nowych podatków w czasie, gdy europejskie lotnictwo ponosi straty. Gdyby urzędnicy w Brukseli zastanowili się czy rzeczywiście korzystny dla przewoźników jest zapis, że inwestor spoza UE nie może przejąć więcej, niż 50 procent udziałów w lotniczej linii Europejskiej. I gdyby zastanowili się czemu od początku roku zbankrutowało w Europie już 8 przewoźników. Tych spraw, nad którymi Bruksela powinna się zastanowić jest o wiele więcej. Jak chociażby czemu tak opornie idzie stworzenie wspólnej przestrzeni lotniczej w Europie, co dla linii lotniczych miałoby korzyści nie do przecenienia. Pośrednio także i dla rządów krajów unijnych, bo większy ruch lotniczy, to większe wpływy z podatków, wyższe zatrudnienie, więcej ruchu w gospodarce, czego każdemu krajowi tak bardzo dzisiaj potrzeba.
Kto i kiedy z tego wszystkiego wyciągnie wnioski? Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć. Dobrze, że IATA podczas konferencji w Warszawie dała polskim i europejskim władzom dużo do myślenia. Jak na razie wniosek jest jeden: Nie warto bez litości i zastanowienia skubać kury, która znosi jajka. Może nie są one złote, bo te czasu już minęły, ale robi to regularnie i dobrze rokuje na przyszłość.