Zastanówmy się raczej na chłodno, jak wytłumaczyć fenomenalną, blisko 24-proc. dynamikę wzrostu dochodów z VAT w ujęciu rok do roku. Zastanówmy się, co to może oznaczać dla finansów publicznych w tym roku. A może nawet pokuśmy się o prognozę na 2015 r., w którym – zgodnie z deklaracjami Ministerstwa Finansów (MF) – Polska chciałaby wreszcie wydobyć się z procedury nadmiernego deficytu (EDP).
Statystyka dochodów w ujęciu r./r. w okresie grudzień–styczeń jest – nie zapominajmy o tym – zakłócana nie tylko efektami bazowymi, ale też – co ważniejsze – administrowanymi przez MF przesunięciami terminów zwrotu podatku VAT. Wpływa to na olbrzymią zmienność dochodów; zmienność nieuzasadnioną samą dekompozycją wzrostu gospodarczego. Zmienna baza, z dużym dodatkiem „ręcznego sterowania", zasadniczo zniekształca obraz strony dochodowej budżetu państwa na starcie roku i utrudnia tym samym ocenę wiarygodności wykonania całorocznej prognozy dochodów.
W tym roku dochody z VAT zostały w styczniu „podpompowane" za sprawą ograniczenia i opóźniania zwrotów podatku za materiały budowlane. Wielu przedsiębiorców skarży się przy tym na wyjątkowo drobiazgowe i długotrwałe kontrole urzędów skarbowych poprzedzające należny zwrot podatku VAT.
Jeśli zaś chodzi o bazę statystyczną dla porównań, to była ona w tym roku wyjątkowa. W styczniu 2013 spadek dynamiki VAT sięgnął – znów głównie za sprawą wysokiej bazy z 2012 r. – gigantycznej wielkości 22,1 proc. Wychodzi na to, że przy podobnej jak w styczniu 2012 technice opóźniania zwrotów VAT dochody w styczniu 2014 ukształtowały się poniżej takiego samego okresu w roku 2012. A ten, jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarczego, do nadzwyczajnych przecież nie należał.
Stąd wniosek, że na bazie zrealizowanych już dochodów, oczyszczonych z administrowanych ręcznie nalotów, wbrew powszechnemu osądowi, skalę ożywienia gospodarczego na początku roku uznać by wypadało za raczej umiarkowaną niż szaleńczą.