Przygotowania przedsiębiorstw do walki o udział w tym torcie idą pełną parą. Zbroją się giganci – liczący na wielkie zlecenia, i mniejsi gracze – którym przypadnie miejsce w gronie podwykonawców. Dość przywołać giełdowy Budimex, koncern kojarzony najbardziej z budową dróg i mieszkań, który w ostatnich latach mocno rozbudowywał kadry i kompetencje w zakresie specjalistycznego budownictwa dla energetyki. Z drugiego bieguna – giełdowe Ferrum, które zainwestuje w zwiększenie mocy produkcyjnych zakładu ciężkich konstrukcji stalowych pod nadchodzące inwestycje.
Na kontraktach energetycznych swoją restrukturyzację oparł Polimex-Mostostal – obsługę zadłużenia mają zapewnić dwa zlecenia. To rekordowe projekty w polskiej energetyce: rozbudowa należącej do PGE elektrowni w Opolu o wartości 11,5 mld zł brutto oraz rozbudowa elektrowni w Kozienicach należącej do Grupy Enea o wartości 6,3 mld zł brutto.
Oczywiście, w wielu projektach będą brać udział gracze zagraniczni, ale to oni mają większe doświadczenie i kompetencje przy tego rodzaju inwestycjach. W Kozienicach obecne jest Hitachi, w Opolu – Alstom.
Realnym zagrożeniem mogłaby być ekspansja podmiotów z Chin, z którymi nasze firmy nie mogą się mierzyć, jeśli chodzi o gotowość do schodzenia z ceny. Wiosną tego roku pokusie pozornych oszczędności oparły się Polskie Sieci Energetyczne, wykluczając podmioty z Państwa Środka z przetargu – oferta wręcz została oceniona jako „rażąco niska". Chińczycy nie rozbudują też należącej do PGE elektrowni Turów. Widać więc, że lekcja po skandalu z zerwanym kontraktem na odcinek autostrady A2 i firmą Covec została odrobiona.
Adam Roguski