Marszałkowie województw mają teraz iście gorący okres. Jednocześnie negocjują z Komisją Europejską nowe regionalne programy operacyjne i kontrakty terytorialne z rządem. Do tego uczestniczą w kampanii przed wyborami samorządowymi. Zapewne kończący swą kadencję marszałkowie nieco inaczej wyobrażali sobie tegoroczną jesień. Okres przedwyborczy miał być okazją do pochwalenia się przed wyborcami sukcesami związanymi z nowym rozdaniem pieniędzy unijnych.
Część marszałków, a może nawet wszyscy, zamierzała niewątpliwie zamachać przed wyborcami nowymi programami regionalnymi wskazując ile to miliardów euro i na jakich zasadach dane województwo dostanie. To się udało tylko połowicznie, bo co prawda nowe kwoty z UE dla wszystkich regionów są znane to wciąż jednak nie ma nowych programów, a więc zasad wydawania kolejnych euro z UE. Stało się tak nawet nie z winy marszałków, a raczej niewydolności Komisji Europejskiej do negocjowania jednocześnie setek programów operacyjnych ze wszystkich 28 państw Unii. Drugim z namacalnych sukcesów marszałków miało być pokazanie wyborcom tzw. kontraktów terytorialnych, a więc dokumentów, w którym wspólnie rząd i władze danego regionu wskazują najważniejsze cele dla województwa na okres 2014-2023 i listę najważniejszych inwestycji finansowanych z nowych pieniędzy europejskich zarówno tych z puli regionalnej, jak i z programów krajowych.
Choć w przypadku kontraktów prace są dużo bardziej zaawansowane to do dziś podpisano jednak tylko cztery kontrakty (piąty zostanie zawarty jutro). W efekcie większość marszałków nie może wylegitymować się przed wyborcami ani nowym programem operacyjnym ani nawet kontraktem regionalnym. Czy wpłynie to negatywnie na ich szanse w wyborach? Wydaje się, że nie, bo jednak mieszkańcy, poza nielicznymi wyjątkami, nie interesują się zmaganiami marszałków z Brukselą i Warszawą, a tym czy w ich miejscowości jest np. nowa droga, oczyszczalnia ścieków czy sala gimnastyczna.
Te efekty są widoczne, bo zarówno Polska regionalna, powiatowa i gminna ostatnimi laty bardzo się zmieniła, ale czy zmiany możliwe dzięki unijnym euro wystarczą do sukcesu w wyborach to mieszkańcy ocenią już sami w najbliższą niedzielę.