Polityka (Energetyczna) mało radykalna Obecnie nie sposób ocenić, jak niezbędne i kosztowne inwestycje w krajowej energetyce przełożą się na ceny prądu dla odbiorców w długiej perspektywie.
To główny wniosek z debaty pt „Transformacja energetyczna i zmiany w polskiej polityce do 2030 i 2050 roku w kontekście wyzwań, jakie stawia unia europejska", która odbyła się w poniedziałek (13 lipca) w redakcji „Rz".
Wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz zapewniał podczas debaty, że resort proponuje „odpowiedzialną politykę energetyczną, wskazując na zwiększenie sprawności elektrowni węglowych, poprawę efektywności i generalną zmianę miksu w kierunku rozwoju źródeł niskoemisyjnych".
Prezes Stowarzyszenia Energii Odnawialnej (SEO) Robert Kuraszkiewicz jednak ocenił dokument jako zbyt defensywny, gdyż model energetyki oparto (tak jak to jest obecnie) na węglu przy minimalnym tylko udziale OZE i to wynikającym z decyzji unijnych, oraz na dotychczasowym systemie czyli dużych wytwórcach, od których energia rozprowadzana jest w systemie. – Tymczasem należy szerzej otworzyć drzwi dla energetyki rozproszonej i źródeł odnawialnych, z których energia będzie coraz tańsza. W tym kierunku idzie Europa, ale też inne kraje jak choćby Chiny czy USA, czego my zdaje się, że nie dostrzegamy – dodał.
Rozsądne propozycje
Wiceminister Pietrewicz odpierał zarzuty, mówiąc iż, „PEP może być bardziej radykalna, tylko czyim kosztem". – Teoretycznie możemy zamykać bloki węglowe w elektrowniach – duża część jest już zamortyzowana i dzięki nim mamy relatywnie tanią energię elektryczną - mówił. - Budujemy nowe bloki węglowe – wysokosprawne ale i droższe, stąd spodziewać się można wyższych cen. W polskiej gospodarce mamy duży udział energochłonnego przemysłu, dla którego droższa energia oznacza spadek konkurencyjności. Trzeba szukać rozsądnych propozycji.