Reklama

Wyślij pieniądze w świat

Inwestowanie staje się coraz bardziej skomplikowane, a osiąganie satysfakcjonujących stóp zwrotu wymaga wyjścia poza Polskę. Jak? Dokąd?

Publikacja: 02.11.2016 18:11

W Fidelity widzimy przede wszystkim przedsiębiorstwa prowadzące określoną działalność, które zrządzeniem losu są notowane na takiej, a nie innej giełdzie. Dominik Bekkewold, szef sprzedaży na Polskę Fidelity International

Foto: db

Choć dane pokazują, że nie jest to na razie zjawisko masowe – tylko 0,5 proc. oszczędności gospodarstw domowych jest ulokowanych w funduszach inwestujących za granicą – jest grupa Polaków, którzy już dziś doskonale rozumieją potrzebę geograficznej dywersyfikacji inwestycji.

– To osoby, które najaktywniej uczestniczyły w przemianie gospodarczej Polski ostatnich 25 lat, kreowały te zmiany. Często są to ludzie zamożni, którzy niejedno już przeszli, wiedzą, że działalność gospodarczą często prowadzi się w turbulentnych warunkach – zwróciła uwagę prof. Małgorzata Bombol z SGH, na rozpoczęcie debaty pod tytułem „Inwestowanie na światowych rynkach. Rola funduszy w budowaniu globalnych portfeli inwestycyjnych". – Status społeczny tych osób to nie tylko przywilej, ale i odpowiedzialność – ludzie mniej zamożni z czasem zaczynają naśladować ich zachowania. Dlatego potrzebujemy kategorii inwestora kosmopolitycznego, który swobodnie porusza się po rynkach całego świata i swoimi decyzjami inwestycyjnymi opartymi na idei „oświeconej dywersyfikacji" daje przykład inwestorom, którzy jeszcze nie wiedzą, jak się do tego zabrać – wyjaśniła.

Jak rozpraszać ryzyko

Prowadzący debatę Marcin Piasecki, redaktor „Rzeczpospolitej", postanowił więc namówić panelistów, żeby przybliżyli gościom tajniki inwestycji na globalnych rynkach.

– Nie ma sensu inwestować tylko w jednym kraju – ryzyko, że akurat jedyna, wybrana przez nas klasa aktywów zostanie dotknięta bessą, jest zbyt duże – przekonywał Rafał Bogusławski, strateg Amundi Polska TFI. Zachęcił do szukania okazji na giełdach rynków rozwiniętych, takich jak Europa Zachodnia, USA, Japonia oraz w obligacjach rządowych krajów rozwijających się. – Ich oprocentowanie jest teraz dużo wyższe niż w przypadku długu skarbowego na dojrzałych rynkach, stąd większy potencjał do spadku rentowności, czyli wzrostu cen tego typu papierów – wyjaśnił.

– Za granicą są zdecydowanie większe możliwości inwestycyjne, większy wybór – zgodził się Marek Rybiec, prezes Skarbca TFI. – Ryzyko rozkłada się na bardzo wiele krajów, a nie tylko na jeden. Aktywa funduszy inwestycyjnych Skarbca w 50 proc. są zainwestowane za granicą – powiedział Rybiec. Jednocześnie żaden z funduszy nie ogranicza się tylko do konkretnych rynków – zarządzający muszą mieć możliwość elastycznego przechodzenia pomiędzy krajami.

Reklama
Reklama

Na poparcie tezy prezes Skarbca TFI podał przykład cen ropy naftowej, które w 2014 r., w kilka miesięcy, spadły ze 110 dol. za baryłkę do 50 dol. – Są kraje, które na tym straciły (producenci) oraz kraje, które na tym skorzystały (kupujący ropę). Można było zarobić w obu przypadkach, tylko trzeba było wiedzieć jak – przekonywał Rybiec.

Dominik Bekkewold, szef sprzedaży na Polskę Fidelity International, stwierdził, że błędem jest patrzenie na inwestycje wyłącznie przez pryzmat rynków geograficznych. – W Fidelity widzimy przede wszystkim przedsiębiorstwa prowadzące określone biznesy, które zrządzeniem losu są notowane na takiej, a nie innej giełdzie – tłumaczył. Podał przykład działających w Polsce sklepów PEPCO. Żeby – jako akcjonariusz – czerpać korzyści z ich działalności w Polsce, trzeba zainwestować w udziały właściciela PEPCO, spółki Steinhoff International Holding, notowanej na giełdzie... w Johannesburgu w RPA.

– Skąd mam wiedzieć, że nie postawię na firmę, której przytrafi się to, co spotkało Kodaka? – dopytywał Piasecki. Producent klisz do aparatów popadł w kłopoty przez rozwój fotografii cyfrowej, mimo że to on wymyślił jeden z pierwszych aparatów cyfrowych, jeszcze w latach 70. XX w. – Dlatego potrzebujemy ekspertów, którzy odpowiedzą na pytanie: Canon czy Kodak? – odparł Bekkewold. Podkreślił, że nie stawiałby tylko na akcje rynków rozwiniętych, ale zainwestowałby również na giełdach tzw. emerging markets.

Marek Rybiec zwrócił uwagę, że nie trzeba tego zalecenia traktować dosłownie i podał przykład BMW. – Spółka notowana w Niemczech, dla której jednym z kluczowych rynków zbytu są Chiny. Uzyskujemy ekspozycje na rosnącą w siłę chińską klasę średnią, bez inwestowania na jednej z giełd Państwa Środka – przekonywał.

Cezary Smorszczewski, prezes Private Equity Managers, nie omieszkał przypomnieć, że dobrze zdywersyfikowany portfel to taki, w którym jest miejsce na inwestycje alternatywne. – Firmy wyszukujące inwestycje typu private equity, w spółki nienotowane na giełdzie, jak nikt inny znają się na ryzyku charakterystycznym dla określonego rodzaju działalności gospodarczej. Inwestujemy w spółki, które rosną wykładniczo – nie o kilkanaście procent, tylko kilkanaście razy. Przykłady z naszego portfela: Mall.cz – firma, której wycena rosła przez cztery lata czterokrotnie każdego roku, Feedo – polska spółka, której wycena wzrosła siedmiokrotnie w ciągu jednego roku. Tymczasem w ciągu ostatnich miesięcy najlepszy indeks na GPW – mWIG40 – nawet się nie zbliżył do podwojenia swojej wartości. To jest właśnie alternatywne spojrzenie na inwestycje – wyjaśnił Smorszczewski.

Tę część debaty podsumowała Monika Szlosek, dyrektor bankowości detalicznej i inwestycyjnej Deutsche Bank, gospodarza debaty. – Okazje inwestycyjne pojawiają się i znikają na różnych rynkach. Wszystkich nie damy rady wychwycić na własną rękę, dlatego – jeżeli chcemy, żeby nasz kapitał pracował – musimy znaleźć partnerów posiadających ekspertyzę w każdej branży – podkreśliła.

Reklama
Reklama

62 proc. portfela za granicą

Zarówno paneliści, jak i goście zaproszeni przez Deutsche Bank zostali poproszeni o wzięcie udziału w sondzie, w której mieli określić, jaką część portfela zainwestowaliby za granicą. Średnia wskazań ekspertów przekroczyła 57 proc. Osoby przysłuchujące się dyskusji przeciętnie wskazały na jeszcze więcej, bo ponad 62 proc.

Gość specjalny, Andreas Lessmann, dyrektor departamentu klientów instytucjonalnych i private banking Fidelity International w Austrii, tak skomentował wyniki sondy.

– To dobry rozkład, ale powinien się różnić w obrębie różnych klas aktywów. Uważam, że bezpieczna część portfela oparta na rozwiązaniach ze stałą stopą zwrotu powinna być w większości zainwestowana na rodzimym rynku, a część ryzykowna głównie – nawet w 90 proc. – globalnie – podsumował.

Ile można stracić

Paneliści zostali też poproszeni o wyjaśnienie, w jaki sposób kontrolować ryzyko inwestycyjne. Na co Marek Rybiec przywołał skecz kabaretu Dudek, w którym Bieniek Rappaport proponuje Kubie Goldbergowi interes do zrobienia, na co Goldberg pyta: „A ile można stracić?".

– Ten skecz jest kluczem do zrozumienia, na czym polega kontrola ryzyka. Inwestując, wszyscy zastanawiamy się, ile chcemy zarobić. To błąd. Musimy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki poziom straty jesteśmy w stanie zaakceptować – przekonywał Rybiec.

Na inny aspekt kontroli ryzyka zwrócił uwagę Rafał Bogusławski. – Kluczowa jest konsekwencja w realizacji przyjętej strategii inwestycyjnej. Wielu inwestorom jej brakuje. Przykład? Przez 20 lat zakończonych w 2013 r. większość klas aktywów w USA dała zarobić ponad 6 proc. Jednocześnie uczestnicy amerykańskich funduszy osiągnęli średni zysk jedynie rzędu 2,5 proc. To pokazuje, że większość inwestorów podejmuje decyzje o wejściu i wyjściu z inwestycji w złym momencie – powiedział strateg Amundi Polska TFI.

Reklama
Reklama

Na zakończenie dyskusji Monika Szlosek rozwinęła tę myśl. – Emocje są złym doradcą. Kto nie potrafi trzymać ich na wodzy, a stać na to jedynie najbardziej doświadczonych inwestorów, powinien rozpraszać nie tylko ryzyko w portfelu, ale i ryzyko, że rozpocznie inwestycję, kiedy na rynku jest drogo, a zakończy, gdy będzie tanio. Jak? Rozkładając wpłaty do portfela na mniejsze, systematyczne kwoty. Konsekwencja w realizacji tej strategii pomaga zachować chłodny umysł – podkreśliła dyrektor bankowości detalicznej i inwestycyjnej w Deutsche Banku.

Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Opinie Ekonomiczne
Nowa geografia kapitału: jak 2025 r. przetasował rynki akcji i dług?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Druga Japonia i inne zasadzki statystyki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama