Program w skrócie polega na tym, że spółki czy też podmioty państwowe we współpracy z samorządami wybudują tanie (dzięki wniesionym gruntom) mieszkania. Na atrakcyjnych warunkach będą one oferowane na wynajem osobom, które nie mają zdolności kredytowej.
Wielu szczegółów na razie wciąż nie znamy. Wiemy już za to, że wbrew argumentom sceptyków mieszkania te nie będą powstawały tylko na obrzeżach miast, gdzie grunty są najtańsze. Jak dziś piszemy, PKP wniosą do programu bardzo atrakcyjne grunty w samych centrach aglomeracji (m.in. Warszawy, Poznania, Wrocławia) bądź w ich pobliżu. Co to oznacza? Znaczący wzrost prawdopodobieństwa, że program zakończy się sukcesem. Zwłaszcza że w kolejce wspierających bank ziemi ustawili się także tacy giganci jak Poczta Polska czy Agencja Mienia Wojskowego, którzy dysponują pożądanymi przez deweloperów gruntami.
Kto zyska, a kto straci na Mieszkaniu+? Wśród beneficjentów będą Polacy wykluczeni dzisiaj przez banki – za biedni, by dostać kredyt – oraz oczywiście partia rządząca, która zyska punkty u wyborców. Nieprzypadkowo pierwsze tanie mieszkania mają być dostępne pod koniec 2018 r. (zapewne tuż przed wyborami lokalnymi), a cały program ma nabrać rozpędu w 2019 r. – roku wyborów do Sejmu i Senatu oraz europarlamentu.
Po drugiej stronie są banki i deweloperzy, którym program odbierze potencjalnych klientów. Ucierpieć może rynek wynajmu (spadnie popyt, a może i ceny).