Mieszkanie+, czyli wybory+

Czy program Mieszkanie+ zakończy się sukcesem? W dużych miastach prawdopodobnie tak. Czy także w mniejszych – o to bym się nie założył. A jest to tyleż związane z ekonomią, co z polityką.

Aktualizacja: 05.02.2017 20:41 Publikacja: 05.02.2017 20:08

Mieszkanie+, czyli wybory+

Foto: Archiwum

Program w skrócie polega na tym, że spółki czy też podmioty państwowe we współpracy z samorządami wybudują tanie (dzięki wniesionym gruntom) mieszkania. Na atrakcyjnych warunkach będą one oferowane na wynajem osobom, które nie mają zdolności kredytowej.

Wielu szczegółów na razie wciąż nie znamy. Wiemy już za to, że wbrew argumentom sceptyków mieszkania te nie będą powstawały tylko na obrzeżach miast, gdzie grunty są najtańsze. Jak dziś piszemy, PKP wniosą do programu bardzo atrakcyjne grunty w samych centrach aglomeracji (m.in. Warszawy, Poznania, Wrocławia) bądź w ich pobliżu. Co to oznacza? Znaczący wzrost prawdopodobieństwa, że program zakończy się sukcesem. Zwłaszcza że w kolejce wspierających bank ziemi ustawili się także tacy giganci jak Poczta Polska czy Agencja Mienia Wojskowego, którzy dysponują pożądanymi przez deweloperów gruntami.

Kto zyska, a kto straci na Mieszkaniu+? Wśród beneficjentów będą Polacy wykluczeni dzisiaj przez banki – za biedni, by dostać kredyt – oraz oczywiście partia rządząca, która zyska punkty u wyborców. Nieprzypadkowo pierwsze tanie mieszkania mają być dostępne pod koniec 2018 r. (zapewne tuż przed wyborami lokalnymi), a cały program ma nabrać rozpędu w 2019 r. – roku wyborów do Sejmu i Senatu oraz europarlamentu.

Po drugiej stronie są banki i deweloperzy, którym program odbierze potencjalnych klientów. Ucierpieć może rynek wynajmu (spadnie popyt, a może i ceny).

Program wypali przy co najmniej dwóch założeniach: jego wdrożenie zostanie powierzone ludziom doświadczonym i kompetentnym, a na liście klientów nie znajdą się znajomi królika. Sukces jest niemal pewny w dużych miastach i aglomeracjach, a to tam PiS na ogół przegrywał z polityczną konkurencją i tam szczególnie zależy mu na lepszym wyniku wyborczym.

Wątpliwości dotyczą mniejszych, mniej rozwiniętych miejscowości. Tutaj cena nowych mieszkań oferowanych dzisiaj przez deweloperów nie będzie już tak znacznie odbiegała od kosztów budowy lokali w ramach Mieszkania+. Porównywalne będą również koszty wynajmu lokali na rynku i tych z rządowego programu. Tak więc o sukces programu w mniejszych ośrodkach miejskich będzie zdecydowanie trudniej. Ale tutaj partia rządząca ma przecież większe poparcie.

Żałuję tylko, że to kolejny w Polsce rządowy program omijający mechanizmy rynkowe, a na dłuższą metę to one są przecież najlepszym, samoregulacyjnym rozwiązaniem w gospodarce.

Program w skrócie polega na tym, że spółki czy też podmioty państwowe we współpracy z samorządami wybudują tanie (dzięki wniesionym gruntom) mieszkania. Na atrakcyjnych warunkach będą one oferowane na wynajem osobom, które nie mają zdolności kredytowej.

Wielu szczegółów na razie wciąż nie znamy. Wiemy już za to, że wbrew argumentom sceptyków mieszkania te nie będą powstawały tylko na obrzeżach miast, gdzie grunty są najtańsze. Jak dziś piszemy, PKP wniosą do programu bardzo atrakcyjne grunty w samych centrach aglomeracji (m.in. Warszawy, Poznania, Wrocławia) bądź w ich pobliżu. Co to oznacza? Znaczący wzrost prawdopodobieństwa, że program zakończy się sukcesem. Zwłaszcza że w kolejce wspierających bank ziemi ustawili się także tacy giganci jak Poczta Polska czy Agencja Mienia Wojskowego, którzy dysponują pożądanymi przez deweloperów gruntami.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację