W 2015 roku skorzystał z okazji i podniósł ceny trudno dostępnego leku wspierającego walkę z AIDS i rakiem o... 5,5 tys. proc., do 750 dolarów za tabletkę. – Moi inwestorzy chcą maksymalizacji zysków, a nie ich minimalizacji – tłumaczył. Zachowanie to było tak bulwersujące, że Kongres zdecydował się go nawet przesłuchać. Shkreli nie przejął się tym zbytnio. Kongresmenów, którzy pytali go, jak się z tym czuje, po prostu wyśmiał, a na Twitterze nazwał imbecylami.
Czy jest „draniem", „krwiopijcą", „moralnie upadłym socjopatą", czy może tylko człowiekiem interesu, który korzysta z okazji biznesowych i ma prawo do zarobku? Natychmiast pojawiły się pytania o granice wolnego rynku. Czy może on istnieć bez poczucia przyzwoitości i solidarności wobec ludzi, którzy potrzebują pomocy? I czy w ogóle chciwość jest dobra, jak mawiał Gordon Gekko, bohater filmu „Wall Street"?
Takie pytania wracają teraz przy okazji niszczących nawałnic, które w sierpniu przeszły przez Pomorze i Kujawy. Tysiące ludzi straciły dach nad głową, dostęp do bieżącej wody czy elektryczności. Okazuje się, że w okolicach dotkniętych kataklizmem skoczyły m.in. ceny niezbędnych tam agregatów prądotwórczych, materiałów budowlanych czy paliwa. Nie wiadomo jeszcze, czy wzbogacić się na nieszczęściu innych postanowili właściciele sklepów, hurtownicy czy może sami producenci. Sprawę wyjaśnia właśnie UOKiK, do którego dotarły sygnały o takich praktykach. Niestety, pojawili się polscy naśladowcy Martina Shkrelego.
Kontrastuje to z całą grupą bohaterów internetu, takich jak usuwający zniszczenia ochotnicy z Trójmiasta czy człowiek, który na stacji benzynowej zatankował potrzebującym paliwo do pił i agregatów, płacąc z własnej kieszeni. Nie chciał się przedstawić. Na odchodnym powiedział tylko: „Powodzenia i do widzenia". Ci ludzie poczuli solidarność z pokrzywdzonymi przez los.
Chciwość przy żerowaniu na cudzym nieszczęściu zdecydowanie nie popłaca. Zwłaszcza w przypadku firm. Szybki zarobek może bowiem długoterminowo oznaczać głupotę. Bo kluczowy dla prowadzenia biznesu jest wizerunek. Ze złym zwykle źle się kończy. Jak wspomniany Shkreli, aresztowany przez FBI pod zarzutem oszustw finansowych. Czeka na proces, a jego firma zbankrutowała.