W ostatnich miesiącach nasila się zjawisko dyżurowania rezydentów na oddziałach ratunkowych (sor). Szpitale szukają oszczędności i wysyłają lekarzy odbywających specjalizacje na samodzielne dyżury. Jednocześnie brakuje chętnych lekarzy, którzy chcą dyżurować na sor-ach.
„Praktyka kierowania lekarzy rezydentów, odbywających szkolenie specjalizacyjne w dziedzinie medycyny rodzinnej, do samodzielnego wykonywania czynności zawodowych w szpitalnych izbach przyjęć oraz szpitalnych oddziałach ratunkowych, jest sprzeczna z obowiązującymi przepisami Stwarza nie tylko realne zagrożenie dla pacjentów, ale również dla lekarzy rezydentów, narażając ich na ryzyko odpowiedzialności, związane z niewystarczającym przygotowaniem do tej pracy, brakiem znajomości struktury szpitala czy innych pracowników szpitala" – alarmują przedstawiciele samorządu lekarskiego.
Zdaniem Naczelnej Rady Lekarskiej problemy, które zgłaszają młodzi lekarze świadczą o tym, że brakuje nadzoru ze strony odpowiednich organów państwa. Rezydentury są finansowane z budżetu budżetowych po to, by jak największa liczba lekarzy mogła odbywać szkolenie bez nacisku pracodawcy, którego potrzeby kadrowe nie zawsze są zbieżne z celami i potrzebami szkolenia.
NRL podkreśla też, że jeśli szkolenie nie odbywa się w sposób zgodny z obowiązującym programem, to Minister Zdrowia powinien podjąć natychmiastowe działania, które ukrócą takie praktyki. „Ich brak świadczy o braku nadzoru nad prawidłowością przebiegu szkolenia specjalizacyjnego. Należy przypomnieć, że szkolenie w dziedzinie medycyny rodzinnej było jedną z priorytetowych dziedzin, tym bardziej dziwi lekceważenie zgłaszanych problemów" –pisze NRL.
Przypomnijmy, że we wrześniu 2013 chorych na ostrym dyżurze w szpitalu w Nowym Sączu obsługiwał sam wicedyrektor ds. medycznych Andrzej Fugiel. Nie było żadnego lekarza, który chciałby dyżurować na sor. Dr Fugiel pracował więc dwa dni z rzędu. Podczas pierwszego dyżuru przyjął około 40 chorych, podczas kolejnego – podobną liczbę. Był również odpowiedzialny za hematologię, gdzie także miał dyżur. W efekcie sam trafił na oddział kardiologii.