Specjaliści biją na alarm: – Tylko na Mazowszu brakuje 20 – 30 miejsc do intensywnej terapii noworodków. Dotkliwe braki są na Śląsku i w województwie łódzkim. W Częstochowie noworodki leżą na jednym oddziale ze starszymi dziećmi‚ co zwiększa ryzyko zakażenia groźnymi bakteriami – wylicza prof. Ewa Helwich‚ krajowy konsultant ds. neonatologii.
Bardzo małych dzieci jest w Polsce coraz więcej. Powodem jest postęp medycyny: lekarze ratują maleństwa, które kiedyś nie miałyby szansy na przeżycie. Rodzi się też coraz więcej cztero- i pięcioraczków, a to z reguły wcześniaki. Liczba dzieci wzrasta też z powodu baby-boomu. Dzieci‚ które powinny trafić do specjalistycznego szpitala, muszą czekać w kolejce. – W tej chwili na miejsce na moim oddziale czeka dziecko urodzone w 26. tygodniu ciąży w Radomiu i inne‚ urodzone na jednym z oddziałów naszego szpitala. Lekarze robią, co mogą‚ ale nie ma co ukrywać: te noworodki nie mają właściwej opieki – dodaje prof. Helwich. Zdarzało się już‚ że z Warszawy kobiety przed porodem były wywożone np. do Ostrołęki‚ bo tylko tam było miejsce dla dziecka‚ które miało się urodzić. Wszystkie‚ nawet niewielkie szpitale mają inkubatory i potrafią ratować życie wcześniaków. Ale to nie to samo‚ co szpitalna opieka nad nim przez długi czas. Tu już potrzeba wiedzy specjalistów‚ którzy będą umieli np. dozować ilość tlenu tak‚ by nie uszkodzić płuc wcześniaka. Trzeba wkłuć bardzo cienką igłę w niemal niewidoczne żyły dziecka‚ by podać mu leki i pożywienie. Potrzebne jest laboratorium na tyle doświadczone‚ by zrobić analizy z bardzo niewielkiej ilości krwi. W tej chwili w Polsce pracuje 730 lekarzy ze specjalizacją neonatologiczną. – Za 3 – 5 lat zabraknie 200 lekarzy tej specjalności – ostrzega konsultant. – Jeszcze chwila‚ a pojawi się dziura pokoleniowa: część lekarzy jest przed emeryturą‚ a młodzi nie wybierają tej specjalizacji – dodaje prof. Katarzyna Kornacka‚ mazowiecki konsultant wojewódzki ds. neonatologii. Na 40 miejsc na Mazowszu‚ w których młodzi lekarze mogą robić specjalizację z neonatologii‚ 13 jest wolne. W zeszłym roku startowało na nie sześć osób. – Przez dwa lata nikt nie zgłaszał się do naszego szpitala‚ by robić specjalizację – opowiada Tomasz Opala‚ dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Poznaniu. – Teraz mamy jedną osobę na specjalizacji‚ ale gdy na początku roku wejdą w życie przepisy unijne o czasie pracy‚ może zacząć brakować lekarzy dramatycznie.
Tymczasem na innych specjalizacjach panuje tłok. Dlaczego? – To specjalizacja niekomercyjna. My nie mamy prywatnych gabinetów. A obok pracują położnicy‚ często na granicy prywatnej i publicznej służby zdrowia. Kontrast jest bardzo duży – przyznaje Helwich. Czy tak jak kiedyś anestezjolodzy‚ lekarze zajmujący się małymi dziećmi wywalczą strajkami podwyżki? – Nie wierzę w to. W naszej dziedzinie żadnych strajków nigdy nie było‚ bo my nie możemy zostawić dzieci. Moi asystenci zarabiają 2‚5 tysiąca brutto – mówi prof. Helwich.