„Nie spełniają roli, którą zakładano, tworząc tę instytucję osiem lat temu” – napisano o lekarzach rodzinnych w raporcie NIK. Sporządzono go na podstawie wyników kontroli pracy w przychodniach kilkudziesięciu lekarzy pierwszego kontaktu.
Mieli być dla pacjentów „przewodnikami po systemie” – decydować, do jakiego specjalisty wysłać chorego, a potem koordynować leczenie. W praktyce nawet nie dostają wyników badań swoich pacjentów.
– Specjaliści prowadzą również tych pacjentów, których można by spokojnie leczyć u nas. A ci, którzy naprawdę potrzebują porady specjalisty, czekają w wielomiesięcznych kolejkach – mówi Tomasz Sobalski, lekarz rodzinny z Zielonki.
NIK zajął się i kolejkami. Stwierdził, że nagminnie łamie się przepisy ustalające kolejność przyjęć do lekarza specjalisty. Miały one zapobiegać przeskakiwaniu kolejki dzięki łapówkom czy znajomościom.