Niechlujna i niewyraźnie napisana – tymi epitetami najczęściej prawnicy i ubezpieczyciele określają dokumentację medyczną prowadzoną przez lekarzy. Ci zapominają bowiem wpisywać w historii choroby zlecenia na badania, ich wyniki, daty. Niedokładnie też spisują wywiady.
Długie procesy
Może to mieć daleko idące skutki zarówno dla lekarza, szpitala, jego ubezpieczyciela, jak i dla pacjenta. Zwłaszcza w procesie sądowym, który wytacza chory, podejrzewając lekarza o błąd medyczny.
– Dokumentacja jest tu głównym dowodem. Im więcej jest w niej luk, tym pacjent ma większe szanse wywalczyć odszkodowanie – zauważa Katarzyna Przyborowska, radca prawny prowadząca sprawy o błędy medyczne. Jako przykład podaje brak wpisu w historii leczenia wyników badań.
– Pacjenci przez pełnomocników podnoszą, że do szkody na zdrowiu doszło, bo nie było badań i lekarz postawił złą diagnozę. Ten broni się, że badania były. A w dokumentacji jest zapisane ich zlecenie, ale nie ma wyników – mówi mecenas Przyborowska.
Co więcej, źle prowadzona dokumentacja wydłuża proces cywilny o odszkodowanie za błąd medyczny lub karny o narażenie życia lub zdrowia pacjenta. Zazwyczaj trwają kilka lat. Prawnicy zajmujący się błędami medycznymi wielokrotnie podkreślają, że często biegli mają trudności z wydaniem opinii na podstawie „dziurawej" dokumentacji.