– Lekarz przemęczony nie jest w pełni efektywny w swojej pracy, a zajmuje się zdrowiem i życiem człowieka – stwierdził w miniony czwartek minister Bartosz Arłukowicz. Dodał, że widzi potrzebę dyskusji o ograniczeniu miejsc pracy lekarzy.
Temat powrócił w kontekście tragedii we Włocławku, gdzie w połowie stycznia zmarły nienarodzone bliźnięta. Według doniesień medialnych ordynator położnictwa był wtedy na oddziale, ale odsypiał dyżur w prywatnym szpitalu. – Dyskusja powinna dotyczyć tego, czy lekarze mogą pracować w dwóch miejscach, które konkurują ze sobą o wysokość kontraktu – zaznacza minister.
„Wobec powyższego, dla dobra polskich pacjentów, ZK OZZL wzywa pana publicznie do natychmiastowego wprowadzenia administracyjnego ograniczenia czasu pracy dla każdego lekarza w Polsce do 48 godzin tygodniowo" – napisał nazajutrz Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy w liście do Arłukowicza.
– Jeżeli minister rzeczywiście chce walczyć z przemęczeniem, powinien ograniczyć liczbę godzin, a nie etatów. Bo prawda jest taka, że ten sam lekarz do godz. 15 pracuje w szpitalu w oparciu o umowę o pracę, a o godz. 15 zaczyna dyżur jako działalność gospodarcza. Zmęczonym można być w państwowym szpitalu, nie naruszając zakazu konkurencji, i pan minister doskonale o tym wie – mówi przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel. Jego zdaniem minister po raz kolejny próbuje przerzucić winę na środowisko lekarskie. – To pierwszy szef resortu zdrowia, który sprowadza swoją działalność do walki z rzekomą mafią lekarską, bandą zwyrodnialców. Obecny przekaz jest taki, że lekarze chcą zarobić kosztem życia pacjentów – dodaje Bukiel.
Zgadza się z nim były minister zdrowia Marek Balicki z SLD. – Walkę z nieprawidłowościami minister powinien zacząć od siebie, bo do dziś nie zastosował się rekomendacji Rady Europy z 2006 r., która zalecała wprowadzenie raportowania zdarzeń niepożądanych – mówi.