Potrzebni są specjaliści, a nie ograniczenia

Po aferze we Włocławku minister zdrowia chce ograniczyć pracę lekarzy? na wielu etatach. Medycy twierdzą, że to nic nie da,? bo brakuje specjalistów. Proponują uwolnienie miejsc ?na specjalizacjach.

Publikacja: 03.02.2014 03:32

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

– Lekarz przemęczony nie jest w pełni efektywny w swojej pracy, a zajmuje się zdrowiem i życiem człowieka – stwierdził w miniony czwartek minister Bartosz Arłukowicz. Dodał, że widzi potrzebę dyskusji o ograniczeniu miejsc pracy lekarzy.

Temat powrócił w kontekście tragedii we Włocławku, gdzie w połowie stycznia zmarły nienarodzone bliźnięta. Według doniesień medialnych ordynator położnictwa był wtedy na oddziale, ale odsypiał dyżur w prywatnym szpitalu. – Dyskusja powinna dotyczyć tego, czy lekarze mogą pracować w dwóch miejscach, które konkurują ze sobą o wysokość kontraktu – zaznacza minister.

„Wobec powyższego, dla dobra polskich pacjentów, ZK OZZL wzywa pana publicznie do natychmiastowego wprowadzenia administracyjnego ograniczenia czasu pracy dla każdego lekarza w Polsce do 48 godzin tygodniowo" – napisał nazajutrz Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy w liście do Arłukowicza.

– Jeżeli minister rzeczywiście chce walczyć z przemęczeniem, powinien ograniczyć liczbę godzin, a nie etatów. Bo prawda jest taka, że ten sam lekarz do godz. 15 pracuje w szpitalu w oparciu o umowę o pracę, a o godz. 15 zaczyna dyżur jako działalność gospodarcza. Zmęczonym można być w państwowym szpitalu, nie naruszając zakazu konkurencji, i pan minister doskonale o tym wie – mówi przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel. Jego zdaniem minister po raz kolejny próbuje przerzucić winę na środowisko lekarskie. – To pierwszy szef resortu zdrowia, który sprowadza swoją działalność do walki z rzekomą mafią lekarską, bandą zwyrodnialców. Obecny przekaz jest taki, że lekarze chcą zarobić kosztem życia pacjentów – dodaje Bukiel.

Zgadza się z nim były minister zdrowia Marek Balicki z SLD. – Walkę z nieprawidłowościami minister powinien zacząć od siebie, bo do dziś nie zastosował się rekomendacji Rady Europy z 2006 r., która zalecała wprowadzenie raportowania zdarzeń niepożądanych – mówi.

Zamiast tego Arłukowicz przypomniał dyrektorom szpitali, że mogą zapisać w umowie z lekarzami zakaz konkurencji.

– Owszem, ale muszą im wówczas zrekompensować straty. Jeśli lekarz deklaruje, że w prywatnym gabinecie mógłby zarobić 20 tys. zł miesięcznie, to dyrektor teoretycznie musiałby zapłacić mu tę różnicę – mówi prof. Krzysztof Warzocha, dyrektor Centrum Onkologii w Warszawie, który dwa lata temu wprowadził zakaz konkurencji, ale tylko dla pracowników na etatach naukowych. Choć takie prawo dawała mu ustawa o instytutach naukowych, decyzja przysporzyła mu wielu wrogów.

– Słabość zapisu polega na tym, że nie precyzuje, co rozumiemy przez konkurencję. Dlatego wielu rektorów pozwala pracownikom naukowym na pracę w innych ośrodkach – tłumaczy prof. Warzocha. I dodaje, że prawo powinno precyzować, co uznawane jest za konkurencję.

– Jeśli wprowadzimy zakaz konkurencji, niektóre szpitale i przychodnie trzeba będzie zamknąć, bo warunkiem otrzymania kontraktu z NFZ jest określona liczba specjalistów. Tajemnicą poliszynela jest, że niektórym świadczeniodawcom lekarze udzielają tylko swojego nazwiska, a w rzeczywistości są tam dwie godziny w tygodniu – zauważa Krzysztof Łanda, szef Fundacji Watch Health Care monitorującej sytuację w służbie zdrowia.

Jego zdaniem, żeby zapobiegać tragediom, potrzebna jest zmiana całego systemu. – Minister ma narzędzia pozwalające uzdrowić sytuację jednym podpisem. Wystarczy, że zwiększy ilość miejsc na specjalizacjach i uwolni ją spod dyktatu konsultantów krajowych i wojewódzkich, którym przecież zależy, by specjalistów w ich dziedzinie było jak najmniej – uważa Krzysztof Łanda.

Podobnego zdania są politycy opozycji. – Jeśli minister chce walczyć z patologią, niech wprowadzi zapis, jaki od lat obowiązuje w Niemczech, że lekarz ubezpieczenia zdrowotnego nie powinien pracować w placówkach prywatnych. W sytuacji, gdy pieniądze publiczne będą mieszać się z prywatnymi, zawsze będzie dochodzić do patologii – mówi senator PiS Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia.

Zdaniem Marka Balickiego zapowiedź ograniczenia liczby lekarskich etatów to kolejne słowa rzucone na wiatr. – Retoryka Arłukowicza została wyniesiona wprost z programu telewizyjnego „Agent", w którym brał udział 13 lat temu. Tam wygrywał ten, kto lepiej manipuluje. Minister przenosi te gierki w kwestię bezpieczeństwa pacjentów i to się źle kończy – ostrzega Balicki.

– Lekarz przemęczony nie jest w pełni efektywny w swojej pracy, a zajmuje się zdrowiem i życiem człowieka – stwierdził w miniony czwartek minister Bartosz Arłukowicz. Dodał, że widzi potrzebę dyskusji o ograniczeniu miejsc pracy lekarzy.

Temat powrócił w kontekście tragedii we Włocławku, gdzie w połowie stycznia zmarły nienarodzone bliźnięta. Według doniesień medialnych ordynator położnictwa był wtedy na oddziale, ale odsypiał dyżur w prywatnym szpitalu. – Dyskusja powinna dotyczyć tego, czy lekarze mogą pracować w dwóch miejscach, które konkurują ze sobą o wysokość kontraktu – zaznacza minister.

Pozostało 86% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska