Katarzyna Nowosielska, Rzeczpospolita: Pani Prezes, negocjacje i spór między ministrem zdrowia zakończone. W efekcie na medycynę rodzinną Fundusz wyda w 2015 r. o 1,1 mld. więcej. Kto na tym zyska? Lekarze czy pacjenci?
Agnieszka Pachciarz, była prezes NFZ: Lekarze zyskali bardzo dużo i śmiem twierdzić, że pacjent niewiele na tym skorzysta. Stawka kapitacyjna, czyli roczna kwota bazowa płacona przez Fundusz, za każdego pacjenta wzrasta w 2015 r. znacząco. Od 2008 roku wynosiła 96 zł rocznie a teraz podskoczy do 140 zł. I trzeba zaznaczyć, że kwotę o 44 zł większą doktorzy dostaną tylko za część pacjentów zapisanych na ich listę, czyli tych w wieku od 19 do 39 lat. Za pozostałe osoby przelicznik będzie wyższy. Za dzieci i młodzież, osoby powyżej 65 roku życia zapisanych do lekarza rodzinnego kwotę bazową mnoży się razy dwa. Zamiast 140 zł rocznie lekarz dostanie za np. dziecko 280 zł. Za osoby od 40 roku życia, które i tak rzadko odwiedzają przychodnie albo leczą się prywatnie, przychodnia otrzyma kwotę bazową przeliczoną razy 1.1 czyli wychodzi 154 zł.
Więcej pieniędzy dla przychodni oznacza przecież więcej pieniędzy na badania dla pacjentów zapisanych do niej. Dlaczego zatem chorzy na tym nie skorzystają ?
Bo to nie jest system motywacyjny dla lekarzy. Oni co miesiąc będą dostawać taką samą kwotę pieniędzy, niezależnie od tego czy skierują pacjenta na badania czy nie. Skoro mają płacić innej placówce medycznej za diagnostykę pacjenta to nie opłaca się go tam kierować. Tu się nic nie zmieni. A system powinien być taki, że płacimy lekarzom w zależności od tego czy osiągnęli efekt leczenia sprawozdany do Funduszu. Czyli sprawdzamy czy pomogli choremu.
Zarządzając jeszcze NFZ miałam okazję zobaczyć, że w kraju są tacy rekordziści, którzy w całym roku zlecali jedno badanie. Oczywiście nie należy generalizować. Są też lekarze bardzo rzetelni, którzy rzeczywiście wysyłają pacjentów na badania i dbają o nich. Nawet jednak bardzo starający się lekarz wydaje 20 proc. pieniędzy jakie otrzymuje przychodnia na badania. Zostaje mu w kieszeni zatem kilka tysięcy złotych. To godne wynagrodzenie.