Pierwowzór tej konstrukcji fani filmów science fiction znają od lat. To pojazd mechaniczny, który zamiast na kołach, porusza się na sześciu hydraulicznych nogach. Wygląda i chodzi jak pająk, jest wielkości niewielkiego samochodu (ale wyższy), a wewnątrz siedzi kierujący nim człowiek. Tyle że robot Dentona – w odróżnieniu od atrap prezentowanych w filmach – rzeczywiście działa.
Na podobne „chodzące maszyny" od lat zainteresowanie zgłaszają bowiem firmy górnicze czy naukowcy badający podwodne ekosystemy. Dlaczego w takim razie nikt wcześniej nie skonstruował takiego robota? Konstruktor modliszki uważa, iż problem tkwił w trudnej do skonstruowania budowie nóg maszyny. Denton planował pracę nad swoim wynalazkiem maksymalnie na 12 miesięcy, jednak zbudowanie odpowiednio lekkich i szybkich nóg zajęło mu kilka lat.
Konstruktor, pytany przez dziennikarza BBC, czy maszyny chodzące mogą konkurować z pojazdami jeżdżącymi, odpowiada: „Nogi są bardzo nieefektywne – koło wynaleziono nie bez przyczyny". Jednak są sytuacje i warunki, w których koło się nie sprawdza – wtedy nie pozostaje nic innego jak skomplikowana hydraulika i sześć potężnych nóg.
Modliszką-gigantem kieruje się za pomocą dżojstików umieszczonych w kabinie. Maszyna może poruszać się z prędkością zaledwie 1,5 kilometra na godzinę, a jednak spala cały 20-litrowy zbiornik oleju napędowego na dystansie 5 kilometrów. Średnia to 4 litry paliwa na kilometr, czyli 400 litrów na 100 km.
Jednak konstruktor robota szczerze przyznaje, że nie to jest najważniejsze. – Tak naprawdę modliszka nie powstała po to, by była wydajna i szybka. Zbudowałem ją, by wyglądała jak owad, tak jak podobne maszyny w filmach science fiction – stwierdził Matt Denton.