Yugo to taki jugosłowiański trabant. W środku na pierwszy rzut oka tylko fotele i kierownica. Dwoje często chyboczących się drzwi. Model praktycznie niemal niezmieniany od 1980 roku, choć nawet na tamte czasy uważany był za odrobinę przestarzały. Ale kochała go cała Jugosławia. Do dziś co drugi samochód w Belgradzie to yugo. Nic dziwnego – nowy można kupić już za 4 tysiące euro. Serbowie śmieją się, że to najtańsze auto świata.
– Prowadzi się je w najbardziej naturalny sposób. Czuje się każdą dziurę, każdy wstrząs. I można się napawać słodkim zapachem benzyny i spalin. Żaden samochód nie może go zastąpić – mówił agencji AP Momczilo Spajić, dumny właściciel yugo.
Według amerykańskich magazynów motoryzacyjnych yugo ledwo kwalifikował się do kategorii „samochód”. W jednym z rankingów został wybrany na najgorszy pojazd czterokołowy tysiąclecia. To zresztą głównie Amerykanie stworzyli o nim całą serię dowcipów. W latach 80. yugo jeździł też po ich ulicach. Za niecałe 4 tysiące dolarów firma Yugo-America sprzedała ich na amerykański rynek ponad 140 tysięcy. Zainteresowanie było tak ogromne, że blisko 8 tysięcy Amerykanów zapisało się na niego, zanim jeszcze w 1986 roku pierwsza partia zdołała przepłynąć przez Atlantyk. Nic dziwnego. „Każde amerykańskie gospodarstwo domowe powinno mieć yugo” – zachęcała gigantyczna kampania reklamowa. Około 70 tysięcy samochodów kupili też Brytyjczycy.
Dowcipy zaczęły się sypać jak z rękawa. Do dziś krążą po Internecie:
• Dlaczego tylne okno w yugo jest podgrzewane? By było ciepło w ręce, jak będziesz go pchać.