To koniec drogich urządzeń specjalnie do zabawy – takich jak konsole produkowane przez Sony, Nintendo czy Microsoft. Nie będą też potrzebne komputery z mocnymi procesorami i wyrafinowanymi kartami graficznymi. Tak przynajmniej obiecuje Steve Perlman z kalifornijskiej firmy OnLive. Podczas Game Developers Conference w San Francisco zaprezentował zaskakujące rozwiązanie – obraz i dźwięk jest przysyłany do gracza przez Internet. Wszystkie obliczenia, tworzenie grafiki wysokiej rozdzielczości itp. robi centralny serwer. To oznacza, że w najbardziej wymagające gry będzie można się bawić... na telewizorze.
– Nie ma żadnej zwłoki, zacinania się. Gra działa jak na komputerze – zapewniał Perlman. – Sądzę, że to przełomowy moment dla przemysłu gier. To początek nowej ery.
Żeby przekonać niedowiarków, na konferencji zaprezentowano m.in. grę „Crysis Wars”, znaną z dość wysokich wymagań sprzętowych, działającą na tanim laptopie i na komputerze Apple MacBook. Gry można uruchamiać nawet... bez komputera za pomocą niewielkiej przystawki do telewizora –
OnLive MicroConsole. Wszystko co jest potrzebne, to szybkie łącze internetowe. Perlman mówił o przepustowości rzędu 1,5 Mbps dla niskiej rozdzielczości i 5 Mbps dla rozdzielczości Full HD.
Nową inicjatywę wspierać zamierzają wielkie firmy produkujące gry – m.in. Electronic Arts, Ubisoft czy Atari Interactive. Płatności opierać się zaś będą prawdopodobnie na abonamencie, a nie na jednorazowym zakupie gry.