– Jesteśmy w stanie wysłać impuls laserowy i otrzymać inny z samego powietrza – powiedział prof. Richard Miles z Princeton University. – Powrotna wiązka działa na cząsteczki w powietrzu i w ten sposób rejestrowane są nawet niewielkie ślady obcych substancji.
Badania nad tym urządzeniem zlecone zostały przez rządowe Office of Naval Research, a wyniki opisane w najnowszym wydaniu magazynu „Science”. Technika wykorzystuje światło ultrafioletowe i różni się od tradycyjnych metod wykorzystania lasera. Wysłana wiązka nie odbija się od przeszkody. Powstaje nowa, wygenerowana przez atomy tlenu.
[srodtytul]Na psi nos [/srodtytul]
Laser z Princeton skupia światło na podobnej zasadzie jak soczewka światło słoneczne. Jeśli skupione zostanie w jednym punkcie, może wypalić dziurę w drewnie. Elektrony w atomach tlenu zostają gwałtownie wzbudzone do stanu bardzo wysokiej energii. Wiązka lasera ultrafioletowego sprawia, że atomy tlenu w punkcie badanego powietrza stają się „podekscytowane” przez wzbudzone elektrony. W powietrzu powstaje „cylinder” z „podekscytowanych” atomów tlenu długości ok. 1 mm. Kiedy impuls lasera się kończy, atomy powracają do poprzedniego stanu i emitują światło w podczerwieni. Część tego światła wędruje przez ten „cylinder” i zostaje wzmocniona. Powstaje wiązka laserowa, która wraca. Czujnik, jakiego naukowcy używają do analizy tego laserowego promienia, pozwala wykryć związki chemiczne w powietrzu.
Ten „powietrzny laser” okazuje się potężniejszym narzędziem od wszystkich dotychczas stosowanych w analizach chemicznych na odległość.