To najbardziej oczekiwane i – jednocześnie – najbardziej kontrowersyjne urządzenie elektroniczne tego roku. Google Glass umożliwiają korzystanie z Internetu, nagrywanie filmów i robienie zdjęć oraz korzystanie z telefonu komórkowego. Wszystko to praktycznie bez użycia rąk – polecenia można wydawać głosem.
Okulary Google'a to jedno z pierwszych urządzeń elektronicznych noszonych na sobie – nie trzeba wyjmować z kieszeni smartfona czy tabletu, aby wyszukać adres na mapie albo sprawdzić pocztę. Z drugiej strony użytkownik Google Glass może niepostrzeżenie nagrywać postronne osoby i przy użyciu usług sieciowych natychmiast umieścić film czy zdjęcia na portalach społecznościowych. To zagraża prywatności i z tego powodu okulary z Internetem budzą obawy.
„OK glass"
Dzięki Google'owi miałem okazję choć przez chwilę poczuć – i zobaczyć – jak działa słynny gadżet. Pierwsza partia urządzeń przeznaczona jest dla nielicznych twórców oprogramowania oraz uczestników programu Explorer. Okulary w tej wersji kosztują 1500 dolarów.
„OK glass" – wystarczy powiedzieć dwa słowa, aby urządzenie obudziło się do życia. Ekran jest niewielki – obraz jest kierowany przed prawe oko przez pryzmat. Rozdzielczość to 640 na 360 pikseli. Google zapewnia, że umieszczenie go w niewielkiej odległości nad okiem daje wrażenie oglądania 25-calowego ekranu z odległości kilku metrów. W rzeczywistości jednak obraz – zwłaszcza w słoneczne dni – jest mały i słabo widoczny. Pomaga ponoć wpięcie w oprawkę przyciemnianych szkieł.
Wygląd systemu w niczym nie przypomina znanego nam ze smartfonów Androida. Jednocześnie na ekranie mieści się kilka linijek tekstu, który można przewijać, przesuwając palcem po oprawce z prawej strony. W tym miejscu na tytanowym rusztowaniu umieszczono plastikowe elementy. Tu kryje się elektronika, gładzik, słuchawka przekazująca dźwięk przez wibracje przenoszone na kości, bateria oraz dwa przyciski – jeden do włączania urządzenia, drugi do robienia zdjęć.