Sieć Ello ruszyła nieco ponad miesiąc temu. W momencie startu było na niej 90 osób. Teraz portal, choć nadal jest w wersji testowej (nazywanej beta), przyciąga dziesiątki tysięcy chętnych. Żeby się zapisać, trzeba zostać zaproszonym, co daje wrażenie ekskluzywności. Liczba zgłoszeń po zaproszenia to obecnie prawie 35 tysięcy. Na godzinę.
Chętni niemający jeszcze znajomych na Ello (ello.co), którzy mogliby im wysłać zaproszenia mogą skorzystać z aukcji. Cena to około 500 dol.
Co sprawia, że tak nagle wybuchło zainteresowanie kolejnym serwisem społecznościowym? Odpowiedź kryje się w „Manifeście" – dokumencie założycieli Ello punktującym słabości Facebooka, Twittera czy Google+.
„Twoja sieć społecznościowa należy do reklamodawców. Każdy twój wpis, każdy twój znajomy, każdy twój link jest śledzony, zapisywany i zamieniany na dane. Reklamodawcy mogą kupować te dane, żeby pokazywać ci jeszcze więcej reklam. Jesteś produktem, który ktoś kupuje i sprzedaje" – można przeczytać na Ello.co. „Wierzymy, że sieć społecznościowa może być sposobem na rozwój. Nie narzędziem oszustw, wymuszeń i manipulacji, ale miejscem, gdzie się łączymy, tworzymy i cieszymy życiem. Nie jesteś produktem".
Prywatność? to złudzenie
Paul Budnitz, współzałożyciel Ello, przekonuje, że portal nie będzie sprzedawał reklam. – Pod płaszczykiem proponowania „darmowej" usługi inne portale każą sobie słono płacić za nachalne reklamy i odarcie z prywatności.