– Osiem miesięcy marazmu i powolnego osuwania się cen, a następnie duża przecena przywróciły na rynku normalność – uważa Jacek Kriese, szef stołecznego biura Okazja. – Wcześniej na mieszkania u deweloperów zapisywali się ci, którzy wcale nie mieli zamiaru ich kupować, lecz odsprzedawać z zyskiem, a kredyty w owczym pędzie brali klienci, którym przez kilka czy kilkanaście lat pracy nie udało się odłożyć ani złotówki – dodaje.
Grażyna Licke, pośredniczka z wrocławskiej agencji LG Nieruchomości, przyznaje, że mijający rok na rynku mieszkań był zdecydowanie gorszy od poprzedniego. – W zależności od lokalizacji, roku budowy i standardu lokalu sprzedaż spadła o 20 – 30 procent – twierdzi.
Znacznie lepiej mijający rok mogą mimo wszystko oceniać bankowcy. Już w pierwszym półroczu 2008 r. większość banków udzieliła więcej kredytów hipotecznych niż w analogicznym okresie 2007 roku. Kiedy jednak przyszedł wrzesień i październik, banki musiały zweryfikować dobre prognozy z powodu kryzysu hipotecznego na świecie. Gorzej będą wspominać ten czas ci, którzy spłacali ciągle rosnące raty. Poza tym zdolność kredytowa Kowalskiego spadła w ciągu kilku tygodni nawet o 30 procent.
Jeśli chodzi o nieruchomości komercyjne, kończący się rok był dobry zwłaszcza na rynku wynajmu powierzchni biurowej i handlowej.
– Tu często popyt przewyższał podaż, a wiele obiektów biurowych zostało wynajętych jeszcze przed oddaniem do użytku. W efekcie w pierwszej połowie roku czynsze w obydwu sektorach wyraźnie rosły, a wskaźnik pustostanów w niektórych miastach, np. Krakowie, spadał niemal do 0 proc. – twierdzi Aleksander Loster, starszy analityk w Cushman & Wakefield.O wiele gorszy dla inwestorów nieruchomości komercyjnych i deweloperów może okazać się nadchodzący rok.