Lepiej mieszkanie kupić, czy wynająć

Przez ostatnią dekadę najemca płacił za lokal więcej niż właściciel nieruchomości.

Publikacja: 04.12.2015 14:39

Foto: Lion's Bank

- Po dziesięciu latach spłacania rat właściciel mieszkania ma 180 tys. zł więcej niż najemca - szacuje Bartosz Turek, analityk Lion's Banku. - Oznacza to, że przez ostatnią dekadę najemca za lokal płacił więcej niż właściciel mieszkania. Ten drugi spłacając ratę, powinien też pozbyć się sporej części swojego długu, a przez dziesięć lat wartość posiadanej nieruchomości wyraźnie wzrosła - podkreśla.

Budowanie majątku

Bartosz Turek podkreśla, że w efekcie właściciel przeciętnego mieszkania w Warszawie ma dziś majątek niemal o 180 tys. zł większy niż najemca. - Gorzej byłoby, gdyby na zakup kredytobiorca zadłużył się w zagranicznej walucie - zastrzega analityk Lion's Banku. Zauważa, że najem w Polsce jest wciąż mało popularny. - Szczególnie, gdy stawki najmu są ustalane na zasadach rynkowych - przez grę popytu i podaży - wyjaśnia Bartosz Turek. - W skali całego kraju liczbę podpisanych umów o takim charakterze można szacować na 500-600 tys. To niewiele, biorąc pod uwagę, że ogólna liczba nieruchomości mieszkalnych to prawie 14 mln - podaje.

Zdaniem Bartosz Turka kupowanie mieszkania na własność zamiast jego wynajmu wynika z potrzeby budowania majątku. - Nawet osoba, która kupiła lokal na kredyt, z każdą spłaconą ratą jest coraz bliżej spłacenia długu. Ponadto dziś stopy procentowe są rekordowo niskie. W efekcie nabywca, który kupił mieszkanie na kredyt, płaci co miesiąc wyraźnie mniej (średnio około 30-40 proc.) niż osoba która wybrała najem - podkreśla Bartosz Turek. - Bilans jest dziś pozytywny dla właściciela nawet przy uwzględnieniu nie tylko rat kredytowych, ale też płaconych co miesiąc opłat administracyjnych - podkreśla.

Analityk przypomina, że stopy procentowe są jednak zmienne i na przykład za dwa - trzy lata kredyty mogą być droższe niż dziś. Lion's Bank sprawdził, która osoba miała rację - ta, która przez ostatnią dekadę była najemcą mieszkania w dużym mieście, czy raczej ta, która zdecydował się na kredyt, aby dołączyć do grona właścicieli.

Nie zawsze na swoim

- Na zakup 50-metrowego mieszkania w Warszawie na początku 2006 roku trzeba było wydać około 250 tys. zł. Oprocentowanie kredytu przekraczało wtedy 6 proc. (średnia marża 1,6 proc.), co przy 30-letnim długu na 100 proc. wartości nieruchomości oznaczało ratę na poziomie 1,5 tys. zł - wylicza Bartosz Turek. - Właściciel musiał oczywiście ponosić także koszty utrzymania lokalu, co razem z ratą dawało na początku 2006 roku koszt na poziomie ponad 1,8 tys. zł miesięcznie - przypomina.

Alternatywą był najem, który w przypadku podobnej wielkości lokum oznaczał na początku 2006 roku miesięczny koszt około 1,7 tys. zł. - Czynsze z czasem zaczęły jednak rosnąć (Eurostat szacuje wzrost na ponad 40 proc. w ciągu dziesięciu lat), a oprocentowanie kredytu - spadać.

W efekcie w latach 2006-2008 w budżecie domowym najemcy zostawało co miesiąc więcej pieniędzy - opowiada Bartosz Turek. - Sytuacja zmieniła się dopiero na początku 2009 roku. Od tego momentu właściciele płacą za swoje lokum kupione w 2006 roku wyraźnie mniej niż osoby, które zdecydowały wtedy, że mieszkania nie kupią, tylko najmą. Efekt? Po dziesięciu latach najemca wydał na dach nad głową o 23,5 tys. zł więcej niż nabywca (246,3 tys. zł - 222,8 tys. zł).

Analityk Lion's Banku podkreśla, że najemca nie skorzystał też z hossy panującej na rynku nieruchomości. - W jej wyniku mieszkanie kupione na początku 2006 roku za 250 tys. zł można dziś sprzedać przynajmniej za 360 tys. zł (dane NBP o cenach transakcyjnych używanych mieszkań) - podkreśla Bartosz Turek. - Na tym nie koniec. Przez dekadę spłacania rat kredytowych, właściciel obniżył swój dług o prawie 44 tys. zł. W sumie więc bilans hipotetycznego właściciela jest o 177,4 tys. zł lepszy niż najemcy, z czego jednak większość przypada na wzrost wartości nieruchomości - wyjaśnia.

Co z frankiem

Analityk podkreśla, że byłoby gorzej, gdyby dekadę temu zadłużyć się na zakup mieszkania w helweckiej walucie. - Choć nie był to najgorszy po temu okres, to i tak aprecjacja franka szwajcarskiego wobec rodzimej złotówki wyraźnie zachwiałaby wcześniej przytoczonymi wyliczeniami. Co prawda wydatki na comiesięczne raty byłyby niższe niż w przypadku długu złotowego (przez dziesięć lat o ponad 22,2 tys. zł), ale pomimo dziesięciu lat spłacania kredytu zadłużony może mieć większy dług niż kwota, którą pożyczył - tłumaczy Bartosz Turek. - Wszystko przez aprecjację franka wobec złotego.

Analityk Lion's Banku przypomina, że na początku 2006 roku za helwecką walutę trzeba było płacić około 2,5 zł, dziś ponad 3,9 zł. -W efekcie, choć kredytobiorca pożyczał dziesięć lat temu 250 tys. zł, to dziś do oddania ma ponad 300 tys. Nawet jednak tak niekorzystna sytuacja nie zmienia pozytywnego dla właściciela bilansu - mówi Bartosz Turek. - Sumując wszystkie elementy - wzrost wartości nieruchomości, zmianę salda kredytu i oszczędności na comiesięcznych wydatkach - otrzymujemy kwotę 99 tys. zł - dodaje.

I podkreśla, że pomimo wzrostu kursu franka aż o taką kwotę majątek właściciela byłby dziś wyższy niż najemcy.

Kto wygrał

- W ostatnich latach można też znaleźć moment, w którym zakup mieszkania byłby mniej korzystnym rozwiązaniem niż najem. Szczególnie dotyczy to połowy roku 2008- wskazuje Bartosz Turek. - Był to najgorszy moment, aby zadłużyć się w szwajcarskiej walucie (za franka płacono nawet poniżej 2 zł), a do tego zaczynał się właśnie okres spadków cen nieruchomości nad Wisłą - przypomina analityk.

Przyjmuje, że w połowie 2008 roku klient stał przed decyzją – kupić czy nająć 50-metrowe mieszkanie w Warszawie. - Matematyka jednoznacznie wskazuje na to, że to najemca mógłby się dziś cieszyć lepszym bilansem niż właściciel. Jak wspomniano w połowie 2008 roku za helwecką walutę płacono nawet poniżej 2 zł - tłumaczy analityk. - W efekcie, żeby pożyczyć prawie 400 tys. zł (na tyle wyceniano wtedy modelowe mieszkanie) trzeba było pożyczyć dużo, bo około 200 tys. fraków. Dziś taka sama kwota, przy kursie ponad 3,9 zł za franka, to równowartość ponad 780 tys. zł - wylicza.

I podkreśla, że wynik jednoznacznie wskazuje na większą opłacalność najmu niż zakupu. - Nie dość, że najemca wydał mniej na najem niż frankowicz na raty i utrzymanie nieruchomości, to jeszcze nie martwi go spadek wartości nieruchomości i fakt, że przez zmianę kursu walutowego saldo kredytu wyraźnie wzrosło - mówi Bartosz Turek.

Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej