- Po dziesięciu latach spłacania rat właściciel mieszkania ma 180 tys. zł więcej niż najemca - szacuje Bartosz Turek, analityk Lion's Banku. - Oznacza to, że przez ostatnią dekadę najemca za lokal płacił więcej niż właściciel mieszkania. Ten drugi spłacając ratę, powinien też pozbyć się sporej części swojego długu, a przez dziesięć lat wartość posiadanej nieruchomości wyraźnie wzrosła - podkreśla.
Budowanie majątku
Bartosz Turek podkreśla, że w efekcie właściciel przeciętnego mieszkania w Warszawie ma dziś majątek niemal o 180 tys. zł większy niż najemca. - Gorzej byłoby, gdyby na zakup kredytobiorca zadłużył się w zagranicznej walucie - zastrzega analityk Lion's Banku. Zauważa, że najem w Polsce jest wciąż mało popularny. - Szczególnie, gdy stawki najmu są ustalane na zasadach rynkowych - przez grę popytu i podaży - wyjaśnia Bartosz Turek. - W skali całego kraju liczbę podpisanych umów o takim charakterze można szacować na 500-600 tys. To niewiele, biorąc pod uwagę, że ogólna liczba nieruchomości mieszkalnych to prawie 14 mln - podaje.
Zdaniem Bartosz Turka kupowanie mieszkania na własność zamiast jego wynajmu wynika z potrzeby budowania majątku. - Nawet osoba, która kupiła lokal na kredyt, z każdą spłaconą ratą jest coraz bliżej spłacenia długu. Ponadto dziś stopy procentowe są rekordowo niskie. W efekcie nabywca, który kupił mieszkanie na kredyt, płaci co miesiąc wyraźnie mniej (średnio około 30-40 proc.) niż osoba która wybrała najem - podkreśla Bartosz Turek. - Bilans jest dziś pozytywny dla właściciela nawet przy uwzględnieniu nie tylko rat kredytowych, ale też płaconych co miesiąc opłat administracyjnych - podkreśla.
Analityk przypomina, że stopy procentowe są jednak zmienne i na przykład za dwa - trzy lata kredyty mogą być droższe niż dziś. Lion's Bank sprawdził, która osoba miała rację - ta, która przez ostatnią dekadę była najemcą mieszkania w dużym mieście, czy raczej ta, która zdecydował się na kredyt, aby dołączyć do grona właścicieli.
Nie zawsze na swoim
- Na zakup 50-metrowego mieszkania w Warszawie na początku 2006 roku trzeba było wydać około 250 tys. zł. Oprocentowanie kredytu przekraczało wtedy 6 proc. (średnia marża 1,6 proc.), co przy 30-letnim długu na 100 proc. wartości nieruchomości oznaczało ratę na poziomie 1,5 tys. zł - wylicza Bartosz Turek. - Właściciel musiał oczywiście ponosić także koszty utrzymania lokalu, co razem z ratą dawało na początku 2006 roku koszt na poziomie ponad 1,8 tys. zł miesięcznie - przypomina.