Ceny nieruchomości znów szybują w górę, osiągając niebotyczne rozmiary. Ta sytuacja już tradycyjnie napędza zyski deweloperom, a ludzi skazuje na kilkudziesięcioletnie okresy łaski i niełaski banków komercyjnych, w których zaciągają oni kredyty na zakup własnych mieszkań.
Sytuacja na rynku mieszkaniowym po transformacji ustrojowej wymknęła nam się z rąk i wciąż dryfuje, wywołując rynkowy chaos, obietnice bez pokrycia części polityków, formułowane szczególnie w okresach ubiegania się przez nich o władzę, oraz połowiczne, ale szumnie nagłaśniane programy, które nic pozytywnego nie przynoszą. Przeciwnie: szybkie następstwo w czasie tych niedopracowanych programów, nim którykolwiek z nich zostanie zweryfikowany w praktyce, świadczy, że rządzący nie mają racjonalnego pomysłu, jak zaspokoić głód mieszkaniowy, szczególnie dla rodzin o niskich i średnich dochodach.
Propozycja rozwiązania
Skoro nie potrafimy znaleźć lekarstwa na zło i patologię pustoszące rynek mieszkaniowy w Polsce, to dlaczego nie chcemy skorzystać z wzorców i doświadczeń innych państw, które ten problem skutecznie rozwiązały, tworząc trwałe podwaliny systemowe? Jednym z najważniejszych współczynników tego systemu są kasy budowlane.
Pierwsza taka kasa powstała w Birmingham (Anglia) w roku 1775. Po ponad 100 latach wzorzec angielski zaadaptowały Niemcy, tworząc pierwszą Bausparkasse w Bielefeld w roku 1885.
Bujny rozwój kas budowlanych przypadł na lata 20. ubiegłego wieku i okres po II wojnie światowej. Pojawiły się one wtedy w Austrii, a w latach 60. we Francji. Po roku 1990 powstały również w Czechach, Rumunii oraz na Węgrzech i Słowacji.