Afera reprywatyzacyjna w stolicy była głównym tematem czwartkowego posiedzenia Rady Miasta Warszawy. Sesję zwołano na wniosek prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, nad którą z powodu reprywatyzacji zbierają się czarne chmury.
Na sali byli nie tylko radni, ale także liczni przedstawiciele stowarzyszeń lokatorskich. Każdemu z wystąpień towarzyszyły ich okrzyki i komentarze. Najwięcej podczas wystąpienia prezydent. Skandowano „do dymisji", „nie żartuj", „kłamstwo", „prokurator".
– Żadna siła polityczna nie rozwiązała do tej pory problemu reprywatyzacyjnego. Polska jest jedynym państwem postkomunistycznym, które do tej pory nie uchwalił stosownej ustawy – mówiła prezydent. – Od lat alarmowałam, żeby uchwalić ustawę reprywatyzacyjną. Jej brak jest jak plakat zachęcający do przekrętów.
Jedyna taka ustawa
– Podejmowałam trzy próby, pierwszą w 2008 r., później w 2011 i 2014 r. Dopiero ta ostatnia okazała się skuteczna. Jest to jedyna ustawa reprywatyzacyjna. Nie zakrzyczycie tej prawdy. To koalicja PO i PSL ją uchwaliła – mówiła podniesionym głosem prezydent, której stale towarzyszyły okrzyki z sali.
Przypomniała, że mała ustawa reprywatyzacyjna wchodzi w życie 17 września i rozwiązuje najbardziej palące problemy miasta. Nowe przepisy zakazują ustanawiania kuratora dla osoby mającej roszczenia, gdy jest wysokie prawdopodobieństwo, że nie żyje. Miasto będzie miało kontrolę nad handlem roszczeniami. Rozwiązany też będzie problem tzw. śpiochów, czyli 3 tys. kamienic, dla których przed laty złożono wnioski. Skończy się także zwracanie gruntów pod szkołami, przychodniami i przedszkolami.