- Winduje to stawki za dobę do horrendalnych poziomów. W Zakopanem średnia cena ostatnich wolnych pokoi przekracza już tysiąc złotych - wynika z danych zebranych przez Open Finance.
- Sylwester last minute to w Polsce nie najlepszy pomysł. Górskie i nadmorskie hotele czeka pod koniec grudnia prawdziwe oblężenie. Na dwa tygodnie przed Nowym Rokiem na wynajęcie czekało już tylko 7 proc. pokoi. To dane dla 18 najpopularniejszych miejscowości turystycznych - podaje Bartosz Turek, analityk Open Finance.
Dodaje, że o wolne miejsce najtrudniej jest w górach, gdzie na najemcę czeka już tylko jeden pokój na 25. Efekt? Stawki za wynajem mogą być nawet kilkakrotnie wyższe niż poza sezonem. - Doskonałym przykładem jest tu Zakopane. Gdyby poszukiwania kwatery zacząć tam na dwa tygodnie przed Nowym Rokiem, czekałoby nas niemiłe zaskoczenie. Przeciętna cena pojedynczego noclegu to aż 1054 złote - podaje analityk. - Za przedłużony weekend trzeba by więc zapłacić ponad 3 tysiące. Wszystko dlatego, że do wyboru zostały już tylko te najdroższe oferty. Na gości czeka już tylko jeden pokój na sto. Dla porównania, po wakacjach we wrześniu, za dwuosobowy pokój w Zakopanem trzeba było zapłacić 263 złote, czyli cztery razy mniej niż teraz - podkreśla.
W Bukowinie Tatrzańskiej stawka za dobę (524 zł) jest o połowę niższa niż w stolicy Tatr, ale to także wynik 99-proc. obłożenia hoteli. - Dużo za pokój dwuosobowy trzeba też zapłacić w Kołobrzegu (630 zł), Sopocie (623 zł) i Szczyrku (403 zł). Na drugim biegunie jest Częstochowa. To jedyne miasto popularne wśród turystów, w którym Nowy Rok można witać, płacąc za dobę w hotelu miej niż 200 złotych - podaje Bartosz Turek. - Nie zmienia to jednak faktu, że we wszystkich 18 przebadanych miejscowościach aż 93 proc. pokoi jest wynajętych, a za dobę trzeba płacić ponad 400 złotych. Porównując ten wynik do wrześniowej oferty posezonowej, musimy się dziś liczyć z wydatkiem o ponad 60 proc. wyższym oraz o połowę większym obłożeniem hoteli. Najtrudniej znaleźć wolne miejsce w górach.
Obłożenie tamtejszych hoteli jest nawet o połowę większe niż na Mazurach. - Mniej wolnych pokoi czeka też na przyjezdnych w miastach turystycznych położonych blisko granicy z Niemcami, co należy wiązać z popytem zgłaszanym przez naszych zachodnich sąsiadów - zauważa Bartosz Turek.