Mecenas Krzysztof Labe, reprezentujący rodzinę Raczyńskich – spadkobierców siedziby ASP, przyznaje, że rozwiązanie zastosowane wobec nieruchomości przy Krakowskim Przedmieściu jest bardzo podobne do opisywanego przez nas wczoraj zwrotu pałacu Branickich przy Miodowej.
Od wielu lat toczył się spór między spadkobiercami a uczelnią. Była groźba eksmisji ASP, przeciw niej protestowali studenci i mieszkańcy stolicy. Obie strony zapowiadały pozwy sądowe. Ostatecznie spadkobiercy i przedstawiciele Ministerstwa Kultury usiedli do rozmów.
– Moi klienci uznali, że ASP jest tak przywiązana do swojej siedziby, że niemoralnie byłoby domagać się jej wyprowadzki – tłumaczy Labe. – Pozostały nam negocjacje finansowe z ministerstwem: kwestia rozliczenia nakładów poniesionych przez Skarb Państwa na odbudowę obiektu i problem opłat za wieloletnie korzystanie z niego przez ministerstwo.
[srodtytul]Model do powtórki?[/srodtytul]
– Sprawa pałacu Branickich to uczciwe, modelowe rozwiązanie – mówi Tadeusz Koss, szef warszawskiego oddziału Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości. – Ale do tego potrzebna jest pewna klasa samych spadkobierców i dobra wola urzędników.