To historia z cyklu: jak stołeczni urzędnicy traktują inwestorów. Historia firmy Byś, która na Bielanach w okolicy ul. Wólczyńskiej buduje nowoczesną segregatornię śmieci. Zakład ma przetwarzać odpady od 2011 r. Stolica potrzebuje takich przynajmniej pięć. Ale to nie ułatwia budowy.
– W całej Warszawie szukaliśmy terenu, na którym nasza inwestycja nie byłaby uciążliwa dla mieszkańców. Znaleźliśmy, na Bielanach. Gdy kupowaliśmy tu działki w 2005 r., wszędzie w okolicy były tereny przemysłowe – opowiada szef firmy Wojciech Byśkiniewicz.
W sąsiedztwie działają też betoniarnia i asfalciarnia, stoją zbiorniki retencyjne. A za planowaną Trasą N-S znajdują się poprzemysłowe tereny huty.
Jednak uchwalone w 2006 r. kierunki zagospodarowania miasta – jeden z najważniejszych dokumentów planistycznych – dopuściły w bliskim sąsiedztwie segregatorni odpadów... zabudowę mieszkaniową. I znaleźli się deweloperzy (Concept Development i hiszpańska firma KUDU) zainteresowani, by w uciążliwym sąsiedztwie stawiać apartamenty.
– Jeśli parę metrów od nas powstaną mieszkania, konflikt społeczny za kilka lat jest murowany. A gdy ludzie zaczną protestować, takie inwestycje jak nasza zawsze przegrywają. Boimy się, że będziemy musieli segregatornię zamknąć. A zainwestowaliśmy w nią już 30 mln zł – mówi Monika Byśkiniewicz.