Przepaść między stawkami ofertowymi a transakcyjnymi na stołecznym rynku wtórnym nadal jest spora. W niektórych przypadkach sprzedawcy godzą się nawet na 30-proc. rabat. Jednocześnie, jak szacują przedstawiciele agencji nieruchomości Metrohouse & Partnerzy, ok. 20 proc. umów zawieranych jest bez żadnych obniżek.
– Część mieszkań ma już na tyle realne ceny, że sprzedający, widząc zainteresowanie ofertą, nie widzą potrzeby zmiany stawek w negocjacjach – wyjaśnia Marcin Jańczuk, przedstawiciel Metrohouse & Partnerzy.
Kiedy drożej
Według szacunków Jerzego Sobańskiego, właściciela biura Akces Nieruchomości, dziś w Warszawie zaledwie 3 – 4 proc. lokali zostaje kupionych za kwotę większą od ustalonej pierwotnie przez sprzedawcę. Zauważa on również, iż w tym roku stawki ofertowe znów zaczęły zbliżać się do transakcyjnych.
– Sprzedający nie szarżują z cenami, jak to było jeszcze na początku ubiegłego roku. Dopasowują ceny do oczekiwań kupujących, korekty są mniejsze – opowiada Jerzy Sobański. – Ale to jeszcze nie świadczy o odwróceniu koniunktury na rynku nieruchomości – zaznacza.
Zwykle ostateczne stawki nie zmieniają się w stosunku do proponowanych w przypadku mieszkań o najpopularniejszej wśród klientów powierzchni, czyli liczących 35 – 50 mkw. i kosztujących 200 – 300 tys. zł. Są to lokale, które najszybciej znikają z rynku.