Wynajem mieszkań wcale nie musi być dobrym interesem. Kokosów od dawna nie przynosi, raczej pozwala na niewielkie, może kilkuprocentowe zyski rocznie nieco wyższe od obecnie oferowanych lokat. Czy jednak ryzyko przyjęcia pod swój dach nieznanego lokatora się opłaci?
Najem opłaca się tylko wtedy, jeśli do mieszkania właściciel wpuszcza sprawdzonego najemcę – mówią profesjonaliści, którzy żyją z wynajmu. Bo jeśli powierzymy mieszkanie komuś, o kim nic nie wiemy, szybko możemy znaleźć się w kłopotach, utrzymując najemcę.
Na rynku jest coraz więcej osób czy par, które co kilka miesięcy zmieniają wynajmowany lokal. Płacą za pierwszy, drugi, może nawet trzeci miesiąc, a potem już nie. I nawet bez awantur opuszczają mieszkanie, gdy właściciel traci cierpliwość. Nie mają jednak zamiaru zwrócić zaległości, bo... życie jest niesprawiedliwe, rząd ich oszukał, ZUS nie wypłacił świadczenia, pracodawca zalega z pensją...
Tyle że o swoich rozgoryczeniach i trudnej sytuacji życiowej mówią właścicielowi mieszkania dopiero wtedy, gdy przestają płacić czynsz. Wtedy uznają, że skoro jemu powodzi się lepiej (a tak na pewno jest, skoro wynajmuje lokal...), to powinien jeszcze poczekać z egzekucją, pomóc i utrzymywać najemcę.
Kiedy jednak chcieli zostać lokatorami, mieli świetlaną przyszłość przed sobą, żadnych kłopotów finansowych. Nie wspominali, że poprzedni lokal opuścili, bo nie płacili za niego, że komornik ich ściga, że nie odbierają listów poleconych, a pracują sezonowo na czarno. Oni jednak są wygrani, bo mieszkają za darmo. To tu, to tam.