– We wrześniu i październiku sprzedawały się mieszkania o średniej powierzchni 53 mkw., w cenie przekraczającej nieznacznie 400 tys. zł. Zaledwie 3 proc. zbywanych lokali kwalifikowało się na objęcie dopłatami w ramach programu „Mieszkania dla młodych", więc można powiedzieć, że na stołecznym rynku uzyskanie dopłaty do zakupu z rynku wtórnego jest nie lada wyczynem – mówi Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse.
- Dodaje, że w transakcjach z ostatnich tygodni udział mieszkań w wielkiej płycie wynosi 25 proc. Po rotacji w blokach najlepiej widać, że tamtejsze lokale nie są traktowane jako docelowe.
- Od momentu, kiedy oferta pojawia się w bazie pośrednika, do dnia sprzedaży mija średnio 103 dni. Czy to dużo?
– Można mówić o pewnej stabilizacji czasu sprzedaży, który w ciągu ostatniego roku wahał się od 86 do 114 dni. Trzymiesięczna ekspozycja oferty nie powinna zaskakiwać, a sprzedający nie powinni się nastawiać na tzw. szybką transakcję. Tym bardziej że oczekiwane ceny nadal dość mocno odstają od możliwości nabywców – uważa Marcin Jańczuk.
- Ze statystyk Metrohouse wynika, że wśród stołecznych ofert, które znalazły najszybciej nabywcę – czyli w czasie krótszym niż 30 dni – przeważają lokale od 40 do 50 mkw., w cenach między 280 a 350 tys. zł. Najdłużej czekają na amatora mieszkania mające powyżej 70 mkw., choć nie jest wcale normą, że lokale o takiej powierzchni sprzedają się najdłużej. Przy zaporowych cenach nawet potencjalnie ciekawe mieszkania nie mogą liczyć na sprzedaż w przyzwoitym czasie – twierdzą pośrednicy.