Znaczenie mają również niskie i stabilne stopy procentowe, które pozytywnie przekładają się na zainteresowanie kredytami finansującymi inwestycje mieszkaniowe, a jednocześnie obniżają zainteresowanie lokatami.
Polacy ruszyli do zakupów mieszkań w celach inwestycyjnych, traktując to jako alternatywę dla nisko oprocentowanych lokat bankowych. Średnio nowe depozyty dają niecałe 1,5 proc. w skali roku, więc po uwzględnieniu inflacji (w czerwcu 1,5 proc.) oraz podatku od zysków kapitałowych (19 proc.) przynoszą realną stratę.
Szturm na hipoteki w czerwcu częściowo tłumaczony był przez ekspertów wejściem w życie 22 lipca ustawy o kredycie hipotecznym. Klienci, obawiając się zmian, mogli przyśpieszyć złożenie wniosków, aby zdążyć przed wejściem nowego prawa.
– Na razie nie widzimy istotnego wpływu nowej ustawy o kredycie hipotecznym na samą sprzedaż. Podobnie jak przed 22 lipca zainteresowanie kredytem jest zdecydowanie większe niż przed rokiem. Główna różnica polega na tym, że regulacja wprowadziła m.in. nowe obowiązki informacyjne, klienci otrzymują więc znacznie więcej dokumentów dotyczących konkretnych ofert. Skomplikowało to nieco procedurę, ale nie wpłynęło na sprzedaż – wyjaśnia Adrian Jarosz, prezes Expander Advisors.
Zwiększa się też średnia kwota udzielonego kredytu mieszkaniowego. W I półroczu było to 220,8 tys. zł, o 6,6 proc. więcej niż rok temu.
Pęknie 40 mld zł
Wiosną oczekiwania banków co do sprzedaży w całym roku były stonowane. Spodziewano się, że sprzedaż będzie podobna jak w latach 2015 i 2016, kiedy wyniosła ok. 39,5 mld zł. Teraz pośrednicy przyznają, że sami są zaskoczeni popytem i wygląda na to, że szykuje się najlepszy rok od 2011, kiedy sprzedaż tych kredytów sięgnęła 49,2 mld zł.