Szybka kariera za cenę plagiatu

Rośnie liczba nieuczciwie napisanych prac naukowych – alarmuje magazyn ”Nature”. Uczeni kopiują publikacje kolegów, powielają swoje. Wszystko po to, by ich cytowano

Aktualizacja: 24.01.2008 13:43 Publikacja: 24.01.2008 06:02

Szybka kariera za cenę plagiatu

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

W świecie nauki istnieje silna presja, by publikować jak najwięcej wyników badań. A jednocześnie niewielkie jest zagrożenie, że zostanie się przyłapanym na powieleniu cudzego lub własnego tekstu.

Problem nieetycznej strony naukowej aktywności jest często ignorowany – przekonuje w prestiżowym piśmie para uczonych Mounir Errami i Harold Garner z Southwestern Medical Center w University of Texas.

Są oni jednocześnie autorami eTBLAST, komputerowego programu, który potrafi zidentyfikować powstałe w nieuczciwy sposób publikacje. Nie tylko bierze on pod uwagę hasła kluczowe, ale porównuje i inne zmienne, tj. porządek i sąsiedztwo występujących w tekstach słów.

Środowiskiem naukowym regularnie wstrząsają informacje o nieuczciwych badaczach. Pod koniec ubiegłego roku wybuchła afera z wybitnie uzdolnionymi studentami fizyki z Ankary. Okazało się, że w rzeczywistości są oni oszustami przepisującymi cudze prace. Nie przeszkodziło im to w umieszczaniu plagiatów w prestiżowym piśmie naukowym „Journal of High Energy Physics”.

Z kolei w Polsce autorzy dwóch doktoratów uznanych za plagiaty rok temu stracili swoje tytuły naukowe.

Z pomocą eTBLAST Errami i Garner dokonali ciekawych wyliczeń. Przeanalizowali pod kątem oryginalności publikacje znajdujące się w Medline, bazie zawierającej abstrakty (streszczenia) z ponad 6 tys. czasopism z 80 krajów świata. Z początku wzięli pod lupę 62 tys. losowo wybranych artykułów z ostatnich 12 lat. Okazało się, że 0,04 proc. było potencjalnymi plagiatami.

Odsetek ten może się wydać niewielki. Kiedy jednak weźmiemy pod uwagę, że Medline zawiera w sumie 17 mln publikacji, oznacza to, że w jej bazach znajduje się 7 tys. fałszywek. A druga faza badań przyniosła jeszcze bardziej zaskakujące rezultaty. Dzięki ulepszeniu systemu wyszukiwania udało się stwierdzić, że spośród 7 mln abstraktów prawie 70 tys. wykazywało cechy podobieństwa do innych.

To, że naukowcy nie zawsze postępują w swojej pracy zgodnie z zasadami etyki, pokazują również inne badania, na które powołują się autorzy tekstu w „Nature”. Miały one charakter anonimowy i zostały przeprowadzone w 2002 roku wśród ponad 3 tys. amerykańskich uczonych z zakresu biologii i medycyny. 4,7 proc. z nich przyznało się do powielenia swojej pracy, a 1,4 proc. do plagiatu.

Z danych zgromadzonych przez uczonych wynika, że na przestrzeni ostatnich 30 lat przybyło nieuczciwie napisanych prac. Obwinia się o to Internet. Coraz więcej pism posiada swoje wydania online. Wraz z ułatwieniami w dostępie do informacji rośnie pokusa ich wykorzystania. A w związku z tym, że liczba publikacji w ogóle rośnie, jest duże prawdopodobieństwo, że w ich gąszczu nie dojdzie do odkrycia występku. A jeśli już, to nierzadko dzieje się to przypadkiem.

Poprawy sytuacji Errami i Garner upatrują w zastosowaniu programów ułatwiających automatyczne wykrywanie plagiatów.

Rozmowa z dr. Sebastianem Kawczyńskim, historykiem, prezesem spółki Plagiat.pl, właściciela internetowego serwisu Plagiat.pl

Rz: Na ile powszechny jest w Polsce problem plagiatowania prac naukowych?

Sebastian Kawczyński: Nie mogę udzielić precyzyjnej odpowiedzi, bo nikt nigdy tego nie badał. Na pewno mogę powiedzieć, że skala zjawiska jest zaniżana. Wszyscy wiedzą, że ono występuje, ale nie przywiązują do niego wagi. Niestety, bo niesie za sobą duże spustoszenia. Uczelnie się bronią, że ich ten problem nie dotyczy. Między innymi dlatego, na ok. 420 istniejących w Polsce współpracuje z nami jedynie 62.

A co mówią szacunkowe dane?

Skala problemu wygląda u nas podobnie jak i w innych państwach europejskich. W brytyjskich badaniach sprzed dwóch lat aż co czwarty student przyznał się do umieszczenia w pracy dyplomowej kryptocytatów.

Czy z użyciem plagiatu.pl bada się również prace naukowców?

Za jego pomocą można przeanalizować właściwie każdy tekst. Ale tylko co dziesiąta uczelnia stosuje go również w innych sytuacjach, np. by sprawdzić artykuły zamieszczane w czasopismach naukowych, prace doktorskie, a nawet habilitacyjne. Coraz więcej zgłasza się też do nas innych instytucji, tj. wydawnictwa czy instytucje naukowe.

Z czego wynika niechęć uczelni do używania systemu?

Podejrzewam, że wciąż pokutuje u nas myślenie, że pewne grupy są z założenia autorytetami, i próbę weryfikacji ich pracy traktuje się jako coś głęboko niestosownego. Ale wprowadzenie systemu plagiat.pl wymaga też pewnego wysiłku, odpowiedniej logistyki ze strony administracji i wykładowców. Z pewnością nie decydują o tym względy finansowe. System jest tani w eksploatacji. Od absolutnych rekordzistów pobieramy kwoty rzędu kilku tysięcy złotych miesięcznie. Sądzę, że cała wartość biznesu skupionego wokół sprzedawania gotowych prac jest ponad stukrotnie większa.

Czy wykrywacie coraz więcej plagiatów?

Nie tyle wykrywamy, ile zapobiegamy ich powstawaniu. O plagiacie można mówić dopiero wówczas, kiedy praca zostaje opublikowana albo obroniona. Tymczasem celem naszego serwisu jest niedopuszczenie do tego.

W tym sensie jego istnienie zmniejsza liczbę skopiowanych prac. Generalnie jednak problem narasta, także w innych państwach. Wynika to z coraz powszechniejszego zjawiska określanego mianem „googlifikacji umysłu”.

Głównym źródłem wiedzy i informacji jest dzisiaj dla młodych ludzi Internet. Można w nim znaleźć właściwie wszystko. Stąd pisanie prac na zasadzie kopiuj – wklej staje się coraz bardziej powszechne.

Na początku rozmowy wspomniał pan o spustoszeniach wynikających z plagiatowania prac.

Może to dramatyczne określenie, ale tak uważam. W ten sposób uczelnie przyznają dyplom osobom, którym on się nie należy. Tym samym wypuszczają na rynek niekompetentnych fachowców, tj. prawników czy lekarzy. Można więc powiedzieć, że system edukacyjny oszukuje społeczeństwo i gospodarkę. Człowiek z natury jest uczciwy, w związku z czym zawsze znajdą się osoby, które będą wolały same napisać pracę. Ale i one mimowolnie mogą stać się ofiarami tego procederu, bo na przykład ich koledzy, którzy kupują prace, otrzymują za nie lepsze oceny.

W ściganiu nieuczciwych autorów pomaga w Polsce system Plagiat.pl. Z pomocą specjalnego algorytmu porównuje on ciągi znaków. Dlatego nie jest w stanie wykryć innego rodzaju oszustwa, np. kiedy swoimi słowami opiszemy wnioski z pracy innego autora.

W świecie nauki istnieje silna presja, by publikować jak najwięcej wyników badań. A jednocześnie niewielkie jest zagrożenie, że zostanie się przyłapanym na powieleniu cudzego lub własnego tekstu.

Problem nieetycznej strony naukowej aktywności jest często ignorowany – przekonuje w prestiżowym piśmie para uczonych Mounir Errami i Harold Garner z Southwestern Medical Center w University of Texas.

Pozostało 94% artykułu
Nauka
Pełnia Księżyca w grudniu. Zimny Księżyc będzie wyjątkowy, bo trwa wielkie przesilenie księżycowe
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań