Lucyfer jest w każdym z nas

Szanowany obywatel może stać się zbrodniarzem. Sprawia to siła oddziaływania sytuacji na ludzi. Jak to możliwe i jak się przed tym bronić, tłumaczy psycholog społeczny Philip Zimbardo w rozmowie z Krzysztofem Urbańskim

Publikacja: 20.05.2008 02:37

Lucyfer jest w każdym z nas

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Pisze pan, że zło i dobro jest w nas. Ale gdzie jest linia, która je oddziela? Dlaczego niektórzy ją przekraczają, a inni nie?

Philip Zimbardo: „Efekt Lucyfera” to próba odpowiedzi na pytanie, czy jesteśmy w stanie w racjonalny sposób tę zmianę pojąć, nie odnosząc się do mistycznych pojęć. Szczególnie interesuje mnie to, jak ludzie, którzy są zwykłymi, przeciętnymi, „dobrymi”, nagle pod wpływem sytuacji dopuszczają się czynów haniebnych. Miałem okazję obserwować takie zachowania czy to podczas eksperymentu więziennego w Stanford i innych, które prowadziłem, czy to w prawdziwym życiu: w więzieniu Abu Ghraib, Rwandzie czy w hitlerowskich Niemczech.

Czy udało się znaleźć odpowiedź na to pytanie?

Zbrodniarzy z patologiczną osobowością, którzy wyrządzają krzywdę innym, jest stosunkowo niewielu. Znakomita większość sprawców zła to normalni, przeciętni ludzie, którzy pod wpływem okoliczności robią rzeczy, o których nie pomyśleliby wcześniej, że są do nich zdolni. Zidentyfikowałem pewne procesy psychologiczne i socjologiczne, które sprawiają, że ludzie przekraczają granicę między dobrem a złem. Jedną z takich sytuacji jest przypisanie ludziom pewnych ról: np. urzędnika imigracyjnego czy żołnierza. W rolach tych zatracają własną tożsamość i nabywają tożsamość publiczną. Jeśli jestem urzędnikiem imigracyjnym, to nie obchodzi mnie, że ktoś płacze i mówi, że bez wizy umrze. Ja mam określone zasady, według których mam funkcjonować. Innym ważnym mechanizmem jest grupa i jej dynamika. Wszyscy chcemy być akceptowani i lubiani. Zachowujemy się w sposób, jaki wymaga od nas grupa. Oczywiście fajnie jest myśleć, że jesteśmy indywidualistami, ale prawda jest taka, iż robimy to, czego inni od nas oczekują. A grupy są różne. Oprócz tych, które mają dobre zasady, są i takie, które w założeniu są złe: gangi czy sekty. Często, żeby przystąpić do takiej grupy, nie tylko trzeba się ubierać jak inni jej członkowie, ale i zachowywać się w sposób, który może być po prostu czynieniem zła. Kolejnym czynnikiem jest rozproszenie odpowiedzialności. Kiedy jesteśmy w grupie, wszyscy wyglądamy tak samo, bo na przykład jesteśmy w mundurach. Stajemy się anonimowi, a nasza odpowiedzialność się rozmywa, zwłaszcza że często przywódca lub choćby ktoś starszy stopniem zapewnia nas, iż odpowiedzialność bierze na siebie.

W takiej sytuacji znaleźli się polscy żołnierze w Nangar Khel oskarżeni o zbrodnie wojenne.

Dokładnie. Mamy skłonność do myślenia, że człowiek, który robi coś złego, jest z gruntu zły, w pewnych okolicznościach ujawniają się jego złe cechy. Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób dobrzy, kiedy te mechanizmy grupowe, z których nie zdajemy sobie sprawy, zaczynają działać. Potrafią one uzewnętrznić cechy, które zawsze w nas drzemią. Aby je wydobyć, potrzeba specjalnego bodźca. Działa on z równą siłą zarówno w warunkach laboratoryjnych (eksperyment więzienny), jak i w prawdziwym życiu. Choćby w przypadku pielęgniarek, które bawiły się niemowlakami, choć wiedziały, że wyjęcie ich z inkubatora grozi poważnymi konsekwencjami.

Czy szokujący przypadek Josefa Fritzla, który przez 24 lata więził i gwałcił córkę, możemy tłumaczyć wpływem jakiejś sytuacji społecznej?

Nie, nie za bardzo. Nie jestem w stanie analizować żadnego indywidualnego przypadku, nie wiedząc więcej o okolicznościach. Trzeba wyjść z założenia, że umieszczenie własnych dzieci w domowym więzieniu jest zachowaniem patologicznym. Nie ma ogólnego mechanizmu, którego można użyć do analizy takiego zachowania, bez pogłębienia wiedzy na temat tej osoby.

Ale dla mnie najbardziej interesujące w tym przypadku jest pytanie, w jaki sposób przez tyle lat trwała ta zbrodnia i nikt tego nie zauważył: ani żona, ani inne dzieci. Jestem skłonny przypuszczać, że jednak wiedzieli, ale tę wiedzę wypierali ze świadomości i nie mówili o tym głośno. To jest dla mnie interesujące, zwłaszcza że niedawno wróciłem z Auschwitz, gdzie zastanawiałem się nad podobnym mechanizmem.

A jak tłumaczyć przypadek Nataschy Kampusch, która właśnie kupiła dom, w którym była więziona i gwałcona?

Definicja gwałtu mówi, że jest to akt seksualny, do którego jest się zmuszonym, ale skoro ta sytuacja trwała tyle lat, doszło do nawiązania pewnej więzi natury seksualnej między oprawcą i ofiarą. Przez te osiem lat oprawca zabrał jej całą wolność, kontrolował jej życie w każdym jego aspekcie. Teraz kupno domu, w którym była więziona przez lata, jest aktem odegrania się. Kupiła dom, aby kontrolować swoje życie.

Niektórzy ulegają pokusie zła, a inni nie. Dlaczego?

Ci, którzy ulegają władzy, nie myślą o tym, robią to, bo odpowiedzialność się rozmywa. Ci, którzy powiedzą „nie”, robią to świadomie. Kiedy rozmawiałem z jednym ze strażników w Abu Ghraib i pytałem: „O czym myślałeś, kiedy dałeś się sfotografować podczas aktu przemocy wobec więźnia?”, odpowiedział: „Nie myślałem, gdy to się działo”.

Myślenie jest zatem sposobem obrony przed złem, jakie w nas tkwi?

Najważniejsze jest rozważenie sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Większość ludzi działa automatycznie na zasadzie autopilota, płynie z nurtem sytuacji, w jakiej się znalazł. To odruch i nie poddajemy go krytycznej ocenie.

To jedyna recepta na przeciwstawienie się złu?

W ostatnim rozdziale „Efektu Lucyfera” rozważam, jak się przeciwstawić złu. Najważniejsza jest świadomość, że zawsze jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny. Nawet jeśli przywódca grupy mówi ci, że to on jest odpowiedzialny, a ty musisz tylko nacisnąć guzik. To nigdy nie jest prawda! Każdy jest odpowiedzialny za swoje czyny.

Inna rzecz, że od dziecka jesteśmy uczeni bycia posłusznymi wszelkiego rodzaju władzy: rodzicielskiej, nauczycielskiej w szkole czy przywódców religijnych. Nie czujemy potrzeby, aby im się sprzeciwiać. Rodzice nie uczą nas, że obok liderów czy przywódców dobrych i sprawiedliwych są także osobowości negatywne, którym nie zawsze musimy być posłuszni. Ksiądz przez 50 lat wykorzystywał seksualnie dzieci. Setki dzieci w w Ameryce padły jego ofiarą. Przychodziły do domu i nic nie mówiły rodzicom. Nie sprzeciwiły się komuś, kto z definicji jest dobry. Nikt mu się nie sprzeciwił, dopóki coś nie pękło i inni nie zaczęli mówić o wykorzystywaniu dzieci. Dopiero teraz te dzieci, które są już dorosłe, opowiadają, co się z nimi działo przez lata.

To, czy zostaniemy bohaterem, jak niedawno zmarła Irena Sendlerowa, czy zbrodniarzem, jak żołnierze z Abu Ghraib, zależy wyłącznie od nas samych?

To jest kwestia wyboru. Ci, którzy czynią zło, zazwyczaj czynią je bezmyślnie, ci, którzy mu się nie przeciwstawiają, myślą i nie działają, a ci, którzy czynią dobro, myślą i działają. Ale trzeba też pamiętać, że bohaterowie, aby być efektywni, potrzebują wsparcia. Irena Sendlerowa miała setki pomocników, łączników, domów polskich, które dzieci żydowskie przyjmowały. Podobnie Gandhi, Nelson Mandela, Martin Luther King – wszyscy ci bohaterowie mieli wsparcie w postaci jakiegoś ruchu oporu, bez tego nie byliby efektywni.

Analizując stanfordzki eksperyment więzienny, Zimbardo przedstawia transformację, jaką przechodzili studenci biorący w nim udział. Dlaczego niektórzy z nich byli zdolni do robienia rzeczy niegodziwych, a inni nie? Pytanie to przewija się przez wszystkie rozdziały, w których autor omawia także zdarzenia z prawdziwego życia: przypadki ludobójstwa w Afryce, z więzienia Abu Ghraib w Iraku, gdzie strażnicy znęcali się nad więźniami. Założenie, że te tortury były dziełem zbirów w mundurach, jest fałszywe. Czy możemy powiedzieć, do czego bylibyśmy zdolni lub czego nigdy byśmy nie zrobili w nowych dla nas okolicznościach? „Czy jak ulubiony anioł Boga Lucyfer my również możemy ulec pokusie, by czynić innym to, co niewyobrażalne?” Oczywiście, ale nie musimy.

Philip Zimbardo, Efekt Lucyfera, Wydawnictwo Naukowe PWN. Książka ma ukazać się we wrześniu

Rz: Pisze pan, że zło i dobro jest w nas. Ale gdzie jest linia, która je oddziela? Dlaczego niektórzy ją przekraczają, a inni nie?

Philip Zimbardo: „Efekt Lucyfera” to próba odpowiedzi na pytanie, czy jesteśmy w stanie w racjonalny sposób tę zmianę pojąć, nie odnosząc się do mistycznych pojęć. Szczególnie interesuje mnie to, jak ludzie, którzy są zwykłymi, przeciętnymi, „dobrymi”, nagle pod wpływem sytuacji dopuszczają się czynów haniebnych. Miałem okazję obserwować takie zachowania czy to podczas eksperymentu więziennego w Stanford i innych, które prowadziłem, czy to w prawdziwym życiu: w więzieniu Abu Ghraib, Rwandzie czy w hitlerowskich Niemczech.

Pozostało 92% artykułu
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację