– Ten preparat daje doskonałe rezultaty i zmniejsza rozmiar guzów – mówi dr Johann de Bono z Royal Marsden Hospital. – Nawet u kobiet, które bez skutku stosowały inne metody terapii.
Olaparib – bo tak nazywa się lek opracowany m.in. przez firmę AstraZeneca – został przetestowany na niewielkiej grupie pacjentów z nowotworami piersi, jajnika oraz prostaty. Wszystkie przypadki spowodowane były mutacjami w genach BRCA1 i BRCA2. U chorych – pacjenci przestali reagować na tradycyjne metody walki z rakiem – guzy zmniejszyły się lub przestały rosnąć. Dokładne wyniki testów prowadzonych przez zespół dr de Bono przedstawia „New England Journal of Medicine”.
Lek jest tzw. inhibitorem PARP – enzymu umożliwiającego naprawianie uszkodzeń DNA w komórkach. Daje dobre rezultaty tylko w przypadku pacjentów z konkretnymi mutacjami genów. To przykład tzw. terapii indywidualnej – dobieranej pod konkretnego pacjenta. Szacuje się, że mutacje genów BRCA1 i BRCA2 odpowiadają za ok. 5 proc. przypadków raka piersi i jajnika oraz 1 proc. przypadków raka prostaty.
Tworząc olaparib naukowcy wykorzystali fakt, że komórki ze zmutowanymi genami BRCA mają słabiej działające mechanizmy naprawy zapisu genetycznego DNA. Olaparib blokuje jeszcze jeden sposób (hamuje enzym PARP), doprowadzając do trwałych uszkodzeń i śmierci komórek rakowych. Jednocześnie zdrowe komórki organizmu pozostają nietknięte – dysponują bowiem skutecznymi innymi mechanizmami naprawy DNA. Eksperymenty w probówce dowiodły, że komórki rakowe są mniej więcej tysiąckrotnie bardziej wrażliwe na nowy lek niż komórki zdrowych tkanek.
Również negatywne efekty uboczne stosowania leku były stosunkowo łagodne – jedna trzecia pacjentów narzekała na zawroty głowy i wymioty. Mechanizm jego działania daje nadzieję, że będzie skuteczny też w walce z innymi nowotworami.