Ebola w Teksasie

Drugi pracownik szpitala w Dallas zakaził się wirusem gorączki krwotocznej. Został odizolowany, a jego bliscy są pod obserwacją.

Publikacja: 15.10.2014 16:48

W Mali rozpoczęły się już testy eksperymentalnej szczepionki chroniącej przed wirusem Ebola.

W Mali rozpoczęły się już testy eksperymentalnej szczepionki chroniącej przed wirusem Ebola.

Foto: EPA

Władze stanowe nie podają nazwiska mężczyzny. Wiadomo, że był jedną z osób, które opiekowały się pierwszym pacjentem z ebolą zdiagnozowanym w USA. Chorym tym był Thomas Duncan, który zakaził się w Liberii. Zmarł w amerykańskim szpitalu 8 października. 48 osób z którymi miał kontakt jest monitorowanych.

Pracownik szpitala we wtorek zgłosił wysoką gorączkę i złe samopoczucie. Natychmiast został odizolowany od otoczenia. Wykonano również testy, które potwierdziły, że jest on zakażony śmiertelnie niebezpiecznym wirusem. Pod obserwacją pozostają wszyscy, z którymi miał kontakt.

W miniony weekend ujawniono, że wirusem Ebola zakaziła się jedna z pielęgniarek opiekujących się wcześniej Duncanem w szpitalu Texas Health Presbyterian. Oficjalne komunikaty określają jej stan jako dobry.

Niemal identyczne wydarzenia miały miejsce również w Hiszpanii. Tam zakaziła się pielęgniarka Teresa Romero opiekująca się dwoma pacjentami z ebolą.

Te trzy przypadki — dwa w USA i jeden w Europie — są jedynymi znanymi zakażeniami ebolą podczas tej epidemii, które nastąpiły poza Afryką. Niepokojące jest jednak to, że miały one miejsce w szpitalach, gdzie — przynajmniej w teorii — pracownicy służby zdrowia są odpowiednio przeszkoleni i wyposażeni w ubiory ochronne.

Według amerykańskiej CDC (Centers for Disease Control) zakażenia w Dallas były wynikiem niestosowania się personelu do procedur. W odpowiedzi pielęgniarki ze szpitala ujawniły, że nie przekazano im żadnych zasad postępowania z chorymi na gorączkę krwotoczną ebola, ani nie wyposażono w specjalne ubiory ochronne. W Hiszpanii natomiast pielęgniarka zakaziła się prawdopodobnie dotykając oczu i twarzy ręką w nieodkażonej rękawicy — to właśnie naruszenie procedur.

Przypadki te — w jednych z najlepszych szpitali na świecie, a z pewnością odpowiednio przygotowanych do zajęcia się pacjentami z wysoce zakaźną chorobą — każą się zastanowić, jak wyglądałoby to w innych krajach, gdzie służba zdrowia jest chronicznie niedoinwestowana i brakuje nie tylko odpowiednie przeszkolonego personelu, ale również środków ochronnych.

Obecnie poza Afryką znajduje się tylko kilku chorych z ebolą oraz wyleczonych pacjentów. W Wielkiej Brytanii zarejestrowano jeden przypadek („importowany" z Afryki) i został on wyleczony. Podobnie we Francji. W Norwegii jeden pacjent nadal poddawany jest leczeniu. W Hiszpanii terapię otrzymuje wspomniana pielęgniarka, dwóm chorym przywiezionym z Afryki nie udało się jednak pomóc. W Niemczech jeden pacjent zmarł (w Lipsku), jednego udało się wyleczyć, a dwóch nadal pozostaje w izolacji. W USA w sumie jest ośmioro chorych. Jeden (Thomas Duncan) zmarł, trzem pacjentom udało się pomóc (otrzymali eksperymantalny lek ZMapp), a cztery osoby są w szpitalu.

Według szacunkowych danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) podczas trwającej epidemii zakaziło się dotąd 9 tys. osób. Zmarło 4758. Te dane uwzględniają zarówno przypadki udokumentowane, jak i — szacunkowo — niezarejestrowane przez służbę zdrowia w krajach Afryki. Nie uwzględniają one natomiast innej epidemii eboli — w Demokratycznej Republice Konga. Jak dotąd zakaziło się tam 70 osób, a zmarły 42. Jednak zdaniem WHO nie ma ona związku z zachorowaniami Sierra Leone, Liberii i Gwinei.

Eksperci WHO zapowiedzieli również, że są gotowi uznać epidemię eboli za wygasłą w Nigerii i Senegalu, jeżeli w ciągu najbliższych dni nie ujawnią się nowe przypadki. Przewidują jednak, że jeżeli nie zostaną podjęte radykalne kroki zmierzające do zahamowania epidemii, trzeba liczyć się nawet z 10 tysiącami nowych zachorowań tygodniowo.

Władze stanowe nie podają nazwiska mężczyzny. Wiadomo, że był jedną z osób, które opiekowały się pierwszym pacjentem z ebolą zdiagnozowanym w USA. Chorym tym był Thomas Duncan, który zakaził się w Liberii. Zmarł w amerykańskim szpitalu 8 października. 48 osób z którymi miał kontakt jest monitorowanych.

Pracownik szpitala we wtorek zgłosił wysoką gorączkę i złe samopoczucie. Natychmiast został odizolowany od otoczenia. Wykonano również testy, które potwierdziły, że jest on zakażony śmiertelnie niebezpiecznym wirusem. Pod obserwacją pozostają wszyscy, z którymi miał kontakt.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Materiał Partnera
Czy jest pan/pani za…? Oto, jak sposób zadawania pytań wpływa na odpowiedzi
Materiał Partnera
Wzór na sprawiedliwość. Jak matematyka może usprawnić budżet obywatelski?
Nauka
Naukowcy zaobserwowali „piractwo lodowe” na Antarktydzie. Zachodzi szybciej, niż sądzono
Nauka
Przełomowe odkrycie naukowców dotyczące szpaków. Podważa wcześniejsze twierdzenia
Materiał Promocyjny
Budujemy cyfrową tarczę bezpieczeństwa surowcowego