Inne to Dżesika, Viorika, Calineczka, Jarzyna, Leja i Paloma dla dziewczynek oraz Napoleon, Myszon, Nestor, Noam, Thorgal dla chłopców. Znalazł się nawet ktoś, kto próbował nazwać syna Belzebub, a córkę – Amnezja.
Na razie jednak Leje, Palomy i Karoteny są w mniejszości. Według danych Ministerstwa Cyfryzacji od lat największą popularnością cieszą się u nas imiona, które można nazwać tradycyjnymi. Chłopiec to najczęściej Jan, Jakub, Szymon lub Antoni, dziewczynka to Lena, Hanna i Zuzanna, ewentualnie Julia lub Maja.
Dlaczego zatem rodzice wymyślają „trudne" imiona? „To są eksperymenty kulturowe. Pamiętamy przecież Izaury, a nawet Alexis" – mówił w rozmowie z portalem Wirtualna Polska psycholog prof. Zbigniew Nęcki.
Dodatkowym bodźcem jest moda panująca wśród celebrytów, którzy wyróżniają swoje dzieci już od urodzenia. Bo skoro gwiazda może nazwać swoje córki Kaszmir Amber albo Koko Claire, to dlaczego ja nie miałbym mieć Brajana czy Dżesiki? Dla urzędu wystarczy, aby imię nie było zdrobniałe, uwłaczające lub ośmieszające. Ale może brzmieć obco.
„My się otwieramy na światowe imiona, ale świat nie otwiera się na nasze" – narzeka prof. Nęcki. „My nazywamy dzieci po amerykańsku, ale niech pan znajdzie Amerykanina, który nazywa się Agnieszka czy Zbigniew" – mówi w wp.pl.