Znajdują się w owocach i warzywach. Wytwarza je również nasz organizm. Przeciwutleniacze to substancje chemiczne działające niczym naturalna tarcza obronna człowieka. Chronią przed wolnymi rodnikami, które uszkadzając komórki, nie tylko przyspieszają proces starzenia się, ale i przyczyniają się do rozwoju chorób.
Z powodu tych właściwości przeciwutleniacze zdobyły rynek, zwłaszcza farmaceutyczny i kosmetyczny. Miliony ludzi wklepuje je sobie z kremem w skórę i łyka w pigułkach. Do najczęściej stosowanych należą: betakaroten, witaminy A, C, E, selen, cynk i magnez.
Najnowsze badania opublikowane w prestiżowym “Nature” powinny ostudzić ten zapał i ukrócić zachwyt nad przeciwutleniaczami. Jak wynika z prac zespołu dr Joan Brugge z Harvard Medical School w Bostonie, substancje te mogą zaopatrywać w energię komórki nowotworowe, co prowadzi do przerzutów choroby.
[srodtytul]Zachłanne na energię[/srodtytul]
– To interesujące i ważne badanie – ocenia prof. Ewa Grzybowska z Zakładu Biologii Molekularnej w gliwickim Centrum Onkologii. – Tłumaczy jeden z najmniej poznanych nam lekarzom onkologom mechanizmów, tj. tworzenie się przerzutów nowotworu. Dowodzi też, że powinniśmy traktować przeciwutleniacze jako miecz obosieczny. Z jednej strony zmniejszają one ryzyko zachorowania na raka. Z drugiej ułatwiają komórkom nowotworowym uwalnianie się z macierzy komórkowej i zakotwiczanie się w innych miejscach organizmu.