To pierwszy tak głośny przypadek śmierci z powodu zastosowania nowatorskiej, nie do końca przebadanej, terapii. O ofierze wiadomo niewiele. Tylko tyle, że była kobietą i cierpiała z powodu zapalenia nerek spowodowanego toczniem układowym. To choroba autoimmunologiczna polegająca na niszczeniu przez komórki odpornościowe własnych tkanek organizmu. Po niepowodzeniu tradycyjnego leczenia chora zdecydowała się na zabieg z wykorzystaniem komórek macierzystych. Został on przeprowadzony w jednej z prywatnych klinik w Bangkoku. Pacjentka zmarła w wyniku powikłań.
Zastosowana terapia nie tylko jej nie pomogła, ale niemal na pewno przyczyniła się do śmierci – napisali na łamach “Journal of the American Society of Nephrology” (“JASN”) naukowcy z Uniwersytetu Chulanlongkorn w Bangkoku i Uniwersytetu Toronto, którzy przeprowadzili sekcję zwłok (co może świadczyć o tym, że kobieta była Kanadyjką). I choć od feralnego zabiegu minęły już cztery lata, wyniki ich badań dopiero teraz ujrzały światło dzienne.
[srodtytul]Ostatnia szansa[/srodtytul]
Publikacja ożywiła dyskusję dotyczącą dość nowego, ale niezwykle groźnego zjawiska, jakim jest turystyka komórkowa. Chodzi o wyjazdy chorych do nielicencjonowanych klinik zagranicznych w celu poddania się zabiegowi ostatniej szansy, a więc wszczepieniu komórek macierzystych. Niestety, zazwyczaj z marnym skutkiem. W efekcie ministerstwo zdrowia Kostaryki zamknęło ostatnio jedną z placówek, która podobne zabiegi oferowała. Chińskie władze z kolei zapowiedziały, że z większą uwagą będą śledzić poczynania swoich klinik.
– Jest to smutne o tyle, że wielu ludzi decyduje się na to leczenie z desperacji, a jeszcze smutniejsze, że kosztuje ono wiele pieniędzy – mówi Susan Quaggin ze szpitala Mount Sinai w Toronto, której komentarz pojawił się w “JASN”.