Walka z nowotworem nie jest łatwa. Jakakolwiek próba zniszczenia złośliwych komórek zawsze wiąże się z ryzykiem, że mogą ucierpieć również te zdrowe. Innym razem terapeutyczna substancja może zostać wypłukana z organizmu zanim na dobre wywiążę się ze swojego zadania. Nic więc dziwnego, że naukowcy wciąż szukają nowych sposobów zwalczania raka.
Nowe podejście zaproponował prof. Dean Ho, inżynier biomedycyny z amerykańskiego Uniwersytetu Northwestern. Polega ono na wykorzystaniu drogocennego materiału: diamentów.
Nie chodzi jednak o kamienie podobne do tych, jakie zdobią pierścionek zaręczynowy wybranki księcia Williama, Kate Middleton. Mowa jest o nanodiamentach, kiściach setek atomów węgla, których wygląd można porównać do piłki nożnej, tyle że kanciastej. Są one tak małe, że po wymieszaniu z wodą przybiera ona jasno szary kolor. Zespół prof. Ho wszczepił nanodiamenty pokryte lekiem antynowotworowym (doksorubicyną) myszom, które cierpiały z powodu raka piersi i wątroby odpornego na chemioterapię. O rezultatach jego pracy pisze "Science Translational Medicine".
Okazało się, że w wyniku tej terapii nie doszło do zmniejszenia się w organizmie zwierząt liczby białych komórek krwi, co zwykle dzieje się pod wpływem doksorubicyny. Mało tego, nie zaobserwowano żadnego toksycznego wpływu na tkanki i organy.
Kolejny etap badań polegał na podniesieniu dawki leku. Tym razem został on jednak podany w czystej postaci, bez pomocy nanodiamentów. W efekcie wszystkie zwierzęta zdechły jeszcze przed zakończeniem eksperymentu. Inaczej stało się, gdy ta sama dawka została zaordynowana z wykorzystaniem cennych nanodrobinek. Myszy nie tylko przeżyły, ale same guzy uległy istotnemu zmniejszeniu się.