To była akcja jak z filmu „Żądło". Fałszywa tożsamość, finansowa zachęta i wreszcie haczyk. Tak zwani sceptycy, zaprzeczający istnieniu globalnego ocieplenia, połknęli ten haczyk razem z wędką. A ekolodzy z Greenpeace pokazali, w jaki sposób powstają materiały negujące globalne ocieplenie, na które powołują się potem wielkie koncerny. I to wszystko podczas konferencji klimatycznej w Paryżu.
Przynęta
Przedstawiciele Greenpeace przedstawiali się jako pracownicy lub reprezentanci dwóch firm – koncernu naftowego z Bliskiego Wschodu oraz firmy górniczej z Indonezji. Szukali kontaktu z amerykańskimi naukowcami, najlepiej z wiodących uniwersytetów, którzy podjęliby się napisania tekstów o korzyściach płynących z rosnącego poziomu dwutlenku węgla i wykorzystywania paliw kopalnych – szczególnie węgla.
Pomysł nie jest specjalnie oryginalny. Zaledwie przed miesiącem wyszło na jaw, że ExxonMobil i Peabody Energy prawdopodobnie (dochodzenie w sprawie trwa) zaangażowały się w akcję kłamliwego przedstawiania problemu globalnego ocieplenia swoim klientom i inwestorom.
Ekolodzy wybrali siedmiu naukowców. Złapało się dwóch. Najpierw skontaktowali się z fizykiem prof. Williamem Happerem z Uniwersytetu Princeton. Happer jest znanym „klimatosceptykiem", a jednocześnie naukowcem cieszącym się wśród republikanów sporym uznaniem. Zeznawał podczas przesłuchań przed Kongresem w sprawie „dogmatu globalnego ocieplenia" – zaprosił go tam republikanin Ted Cruz z komisji ds. nauki Senatu (i kandydat w wyścigu prezydenckim). Naukowiec jest również doradcą brytyjskiego Global Warming Policy Foundation.
Drugim celem stał się Frank Clemente, socjolog pracujący wcześniej na Uniwersytecie Stanu Pensylwania, przedstawiający się jako „emerytowany profesor". Miał napisać artykuł „demaskujący" nieprawdziwe informacje o zgonach związanych z górnictwem i wykorzystaniem węgla.