Wedle badań instytutu MillwardBrown SMG/KRC przeprowadzonych we współpracy ze Stowarzyszeniem Marketingu Bezpośredniego 6,9 mln osób zadeklarowało w czerwcu, że w ostatnim miesiącu odebrało także reklamowy telefon. To ogromne liczby, ale Polacy na razie zazwyczaj nie reagują na takie działania promocyjne alergicznie.
- Z badań wynika, że Polacy nie odbierają tej formy promocji, jak reklamę. Nie rzucają słuchawką, nie rozłączają się - mówił podczas prezentacji wyników Mateusz Jaworowski menedżer w dziale badań w MillwardBrown SMG/KRC.
Z badań wynika, że aż 41 proc. Polaków, którzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy otrzymało ulotkę, gazetkę reklamową, przejrzało ją, choć nic nie kupiło, kolejne 34 proc. przegląda takie materiały i czasem korzysta z oferty, a 11 proc. porównuje gazetki i wybiera z nich interesujące je oferty. Tylko 14 proc. wyrzuca taką promocyjną ulotkę lub gazetkę bez czytania. Ponad połowa osób otrzymujących promocyjne esemesy nie kasuje ich (kasuje je jednak bez czytania 28 proc.), a ponad połowa badanych nie rozłącza się też, gdy dzwoni telefon z ofertą promocyjną (jedna czwarta przerywa taką rozmowę i kończy połączenie).
Uruchomione właśnie badania tzw. marketingu zintegrowanego będą teraz przeprowadzane falami, w sposób ciągły, m.in. na tych samych grupach odbiorców, które bada się pod kątem czytelnictwa prasy, co daje zupełnie nową na rynku możliwość porównywania zasięgów reklam zamieszczanych na ulotkach i np. w gazetach. - Przy czym należy pamiętać o tym, że ulotki czy esemesy to nie są media kontekstowe, jak gazety, gdzie to, że ktoś przeczytał tekst, wcale nie oznacza, że zauważył reklamę. Ulotki to czysta informacja reklamowa - mówił Mateusz Jaworowski.
Obok np. badań czytelnictwa prasy domy mediowe będą teraz mogły kupować dane o tym, ile osób w ostatnich trzech miesiącach dostało ulotki, odebrało promocyjny telefon, esemesa lub np. reklamowego newslettera. To umożliwi im uwzględnianie takich działań w planowanych kampaniach reklamowych. - To był dotąd obszar niebadany przez żaden podmiot niezależny. Jeśli teraz zamierza je przeprowadzać niezależny instytut, pojawi się zupełnie nowe źródło informacji i będzie wiadomo, jak ten rynek wygląda. Takie formy reklamy już się znajdują w media planach, ale trudne jest wyliczanie ich zasięgów, niemożliwe było też dotychczas porównywanie ich np. z zasięgami prasy - mówi "Rzeczpospolitej" Tomasz Tęcza, media manager z domu mediowego SPC House of Media.