Uber to obecnie najcenniejszy startup świata. Kolejne rundy pozyskiwanego kapitału powodują, że wycenia się go na ponad 40 mld dolarów. I wciąż jest potencjał do dalszych wzrostów, ponieważ smartfonowe imperium szuka kolejnych pól rozwoju. W Toronto ma tworzyć 8 tysięcy nowych miejsc pracy dla kierowców, którzy chcą przejść na oferowany przez Uber model pracy. W Chicago i Nowym Jorku oddano do dyspozycji usługę UberEATS testowaną wcześniej w Barcelonie i Los Angeles, która polega na błyskawicznym dowożeniu jedzenia zamawianego w restauracjach. Opłata jest stała, wynosi od 3 do 4 dolarów, menu zmienia się codziennie. W kolejce na uruchomienie czeka UberRUSH, usługa kurierska mająca na celu zaopatrywać konsumentów w towary kupione w sklepach tego samego dnia. Zainteresowani współpracą mają być tacy partnerzy jak m.in. Hugo Boss, Louis Vuitton czy Tiffany's.

Raz lepiej, raz gorzej

Niestety nie wszędzie Uberowi wiedzie się tak dobrze. Wśród ponad 300 miast, w których na świecie można zamawiać taksówki i inne usługi poprzez aplikację, są także takie, w których Uber znajduje się coraz częściej na cenzruowanym. Chińskie Guangzhou daje dobitnie znać startupowi, że nie zgadza się na łamanie dotychczasowej równowagi na rynku korporacji i że kierowcy zrzeszeni w aplikacji nie mogą mieć podobnych praw co licencjonowani przez miasto taksówkarze. W Chinach o usługi oferowane w modelu Ubera walczą także inne, rodzime startupy, którym łatwiej jest starać się o wsparcie państwowej administracji.

Startup nie próżnuje i ogłasza, że w walce o podnoszenie jakości usług liczy się z przejęciem „Here", map stworzonych przez fińską Nokię. Dziennik „New York Times" informuje o prawdopodobnej wartości transakcji na poziomie 3 mld dolarów. Do walki o technologię stają także niemieccy producenci samochodów jak Audi, BMW czy Mercedes Benz oraz chińska wyszukiwarka Baidu, odpowiednik Google. Mapy „Here" są z pewnością cennym nabytkiem, ponieważ wg analiz rynku korzysta z nich 80 proc. technologii GPS wykorzystywanej w autach.

Niemcy starają się włączyć nawigację Nokii do swoich nowych, coraz bardziej inteligentnych samochodów. Uber z kolei chce uniezależnić się od usług oferowanych przez Google w postaci nawigacji opartej na Google Maps i dzięki „Here" zaoferować wyższy standard usług logistycznych w postaci wspominanego dowożenia posiłków czy zakupów. Nokia od ubiegłego miesiąca nosi się z zamiarem sprzedaży swojej technologii, wg amerykańskiego dziennika osoby związane z Uberem wyceniają propozycję firmy na wspominane 3 mld dolarów.

Niemiecko-chiński przeciwnik

Walka zarówno z niemieckimi jak i chińskimi konkurentami o przejęcie map jest tym bardziej ostra, ponieważ Uberowi postawiono wyraźny zakaz działalności w całych Niemczech. Marcową decyzją sądu we Frankfurcie uniemożliwiono dalszego prowadzenia usługi UberPOP w kraju pod groźbą kary w wysokości 250 tys. euro za każdorazowe złamanie wskazania sądu. Uber wciąż jednak może korzystać z tzw. UberBLACK oraz UberTAXI u naszych zachodnich sąsiadów. Niemieccy producenci samochodów starają się o mapy Nokii razem z Baidu, natomiast Uber wie, że nie może sobie pozwolić na przepuszczenie szansy na dalszy rozwój technologiczny. Z „Here" korzysta co prawda dziesięciokrotnie mniej użytkowników co z Google Maps (100 mln wobec 1 miliarda), jednak to fińska aplikacja jest liderem drogowej nawigacji. Rocznie przeznacza się setki milionów dolarów na ich aktualizacje, berlińska centrala „Here" zatrudnia 6 tys. osób z całego świata. Dziennie pojawia się ok. 3 mln mini uaktualnień do bazy danych. Roczny przychód tej jednostki biznesowej wynosi 1,1 mld dolarów, co stanowi ok. 8 proc. łącznej sprzedaży koncernu Nokia w 2014 roku. Finowie chcą sprzedać swoje mapy do końca maja.