Jak wypadły polskie kina na tle Europy

Najszybciej do formy wracają kina w Danii i Czechach. To zasługa rodzimych filmów. Te u nas w 2022 r. nie dopisały.

Publikacja: 20.02.2023 03:00

Jak wypadły polskie kina na tle Europy

Foto: Adobe Stock

643 mln biletów, o 63 proc. więcej niż w 2021 roku, sprzedały kina w 27 krajach Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii – wynika ze wstępnych danych Europejskiego Obserwatorium Audiowizualnego (ang. EAO) zebranych we współpracy z European Film Agency Research Network.

W samej UE wzrost był nieco większy (plus 64 proc. rok do roku), a sprzedało się 525,8 mln biletów.

Na tym tle polski rynek zachował się słabiej: wg danych uzyskanych przez EAO od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, widownia w polskich kinach urosła o około 51 proc., do 39,9 mln sprzedanych biletów.

Włochy w ogonie UE

Przypomnijmy, że według szacunków sieci kin Helios (Grupa Agory) kina w Polsce mogły sprzedać w ub.r. o 3 mln biletów więcej. Tomasz Jagiełło, prezes Heliosa, podawał estymację w wysokości 43 mln biletów.

Jak zauważa EAO, choć w Europie widać znaczącą poprawę sytuacji kinowego rynku, to nadal nie odrobił on strat w porównaniu z okresem przed pandemią 2020 r.

Organizacja oszacowała, że w 2022 r. frekwencja w kinach w Europie była niższa o 34,5 proc. niż średnia widownia kinowa dla lat 2017–2019. Dla rynków UE odchylenie to wynosi nieco więcej: 34,9 proc.

W takim ujęciu Polska wypada nieco lepiej. W ubiegłym roku kina sprzedały o 32 proc. mniej biletów niż średnio w ciągu trzech lat przed pandemią.

To wynik zbliżony do wielu innych państw członkowskich, a zdawałoby się, że bliskość działań wojennych w Ukrainie mogłaby ten sentyment osłabić.

Rynkami, których sytuacja w największym stopniu odstawała od tej sprzed pandemii, w minionym roku były kraje basenu Morza Śródziemnego i jednocześnie popularne kierunki turystyczne: Włochy (szacowany spadek wobec średniej z lat 2017–2019 to ponad 50 proc.), Hiszpania (45,3 proc.) oraz Grecja (43,4 proc.).

Wynik w największym stopniu zbliżony do tego sprzed pandemii odnotować miały natomiast takie kraje jak: Dania (różnica to tylko 17,5 proc.), Czechy (18,9 proc.), Bułgaria (23,6 proc.) czy Francja (26,9 proc.).

Co nas śmieszy

Tempo odbudowy frekwencji w kinach na świecie zależy od kilku czynników. Najważniejszy jest repertuar i polityka właściciela produkcji wobec platform streamingowych, gdzie film można zobaczyć nie wychodząc z domu i taniej.

U nas za relatywnie wolną odbudowę widowni winiony jest często brak silnych polskich produkcji. Dane zebrane najpierw przez „Rz”, a teraz potwierdzone przez EAO zdają się wspierać tę tezę.

– W 2022 r. zabrakło w kinach „dużych” polskich produkcji. Filmy hollywoodzkie przyciągały natomiast tak samo liczną widownię jak przed pandemią – mówił Tomasz Jagiełło.

– Według statystyk widownia na kinie amerykańskim w porównaniu z czasem sprzed pandemii spadła o ok. 10 proc., podczas gdy na polskim ok. 50–60 proc. Trudno jednak oczekiwać, byśmy po niemal dwóch latach zamykania i otwierania kin, rozwoju platform streamingowych od razu wrócili do poziomu najlepszego frekwencyjnie roku w historii – mówi Marlena Gabryszewska, szefowa Stowarzyszenia Kin Studyjnych.

Według niej rozczarowaniem boxoffice’u 2022 okazało się polskie kino komercyjne, komedie romantyczne czy filmy produkcji Patryka Vegi, które niegdyś były gwarantem co najmniej kilkuset tysięcy widzów.

– Dużo większą popularnością natomiast cieszą się, rzadziej pojawiające się w kinach studyjnych, duże amerykańskie produkcje wymagające dużego ekranu i świetnego nagłośnienia, takie jak „Awatar”, druga część „Thora” czy „Top Gun”, ale też dające nam poczucie eskapizmu od codzienności. Znaczące spadki odnotowały arthouse’owe produkcje dotykające często tematów trudnych, wymagających, będące domeną kin studyjnych właśnie – dodaje.

Najwięcej osób zobaczyło „Listy do M. 5” i obraz „Johnny” (w ub.r. około 1,5 mln i 1 mln) oraz komedię „Koniec świata, czyli kogel-mogel 4”.

Faktycznie nie sprawdziły się tym razem filmy Patryka Vegi („Niewidzialna wojna”) i Andrzeja Saramonowicza („Bejbis”), autorów przyciągających tłumy w latach minionych.

Wierni lokalności

Europejska organizacja, tym razem za PISF, podaje, że udział biletów sprzedanych na rodzime tytuły polskie w całości tortu w ub.r. wyniósł 20 proc., podobnie jak w 2021 r., i o około 8 pkt proc. mniej niż przed pandemią. Tymczasem tam, gdzie widownia odbudowała się najszybciej, krajowe kino miało dużo większy udział w sprzedaży biletów.

W Danii bilety na rodzime filmy stanowiły w 2022 r. 30,05 proc. wszystkich, a w 2021 r. ponad 41 proc.

W Czechach odsetek ten wyniósł w minionym roku 37,5 proc., a w 2021 r. 41,9 proc.

We Francji, największym unijny rynku kinowym z widzem wiernym temu co francuskie, udział ten utrzymał się na poziomie ok. 40 proc.

Spośród wymienionych przez nas rynków, które szybko odrabiały pandemiczne straty, tezy, że w ubiegłym roku postęp zależał od lokalnych produkcji, nie potwierdza wprost tylko Bułgaria. W tym kraju skok udziału biletów na bułgarskie filmy miał bowiem miejsce już w 2021 r.: z 8 proc. do 16, a w 2022 r. urósł już nieznacznie. Wzrost popularności lokalnych produkcji widać w latach 2021 i 2022 r. także w Szwecji i wielu innych krajach Europy.

Polska ze spadkiem odsetka biletów na krajowe filmy jest w gronie takich krajów jak Węgry, Słowacja czy Grecja.

643 mln biletów, o 63 proc. więcej niż w 2021 roku, sprzedały kina w 27 krajach Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii – wynika ze wstępnych danych Europejskiego Obserwatorium Audiowizualnego (ang. EAO) zebranych we współpracy z European Film Agency Research Network.

W samej UE wzrost był nieco większy (plus 64 proc. rok do roku), a sprzedało się 525,8 mln biletów.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Media
Unia Europejska i USA celują w TikToka. Chiński gigant uzależnia użytkowników
Media
Wybory samorządowe na celowniku AI. Polska znalazła się na czarnej liście
Media
Telewizje zarobią na streamingu. Platformy wchodzą na rynek reklamy
Media
Koniec ekspansji platform streamingowych? Netflix ukryje dane
Media
Nie żyje Tomasz Świderek. Przez lata pisał w „Rz” o telekomunikacji